poniedziałek, grudnia 24, 2007

Let it snow

Niby takie nic. Lód - najbardziej powszechna, heksagonalna odmiana stałej wody z 14 możliwych jakie występują w przyrodzie. Wiemy o tej odmianie prawie wszystko za wyjątkiem tego, czy spadnie dziś z nieba w formie heksagonalnego puchu... Ach... Co to za zima bez śniegu? Nawet podczas wczorajszego wypadu w las nie znalazłem takiej ilości, z której można by ulepić bałwana. Za to mam trochę zdjęć:
Anyway. Życzę wszystkim zaglądającym tu czasami spokojnych, zasypanych białym puchem świąt. PS. Jak nie spadnie śnieg to idę po spryskiwacz do kwiatów i będę sobie śnieg robił.

wtorek, grudnia 18, 2007

Expensive stupidity

Kiedy wczoraj kolega opowiadał mi o poniższym tekście przeczytanym na jakimś forum najpierw wybuchnąłem śmiechem, a potem sceptycyzmem. Google jednak przekonało mnie, że mój sceptycyzm jest bezpodstawny:
Mam dopiero od paru dni komputer i dopiero sie ucze wiec mam pytanie

Zapytalem pana ktory instalowal mi internet gdzie mozna kupic dostep do google i za ile, bo mysle ze bardzo mi taka wyszukiwarka by sie przydala. On mi zaoferowal ze za 50 zl mi zrobi taki lewy skrot na pulpicie do google. Zgodzilem sie ale teraz mam obawy czy moga wykryc ze uzywam google nielegalnie i czy nie lepiej jednak skasowac ten skrot i zakupic dostep oryginalny? Dziekuje za pomoc.

~Nowicjusz. , 21.06.2007 21:15

(źródło - wiadomości onet.pl )

No dobra jakiś taki prawdziwek zawsze się gdzieś znajdzie. Jak się okazało jest ich niestety trochę więcej niż początkowo myślałem. Dziś późno wróciłem z uczelni do domu i pierwsze co słyszę od proga to że jeden z moich sąsiadów od paru godzin wydzwania kiedy będę bo ma poważny problem z komputerem. Zjadłem w spokoju kolację, po czym ubrałem kurtkę i przeszedłem się by rozwiązać problem. Jak się okazało facet miał problem z neostradą, a konkretnie wyskakiwał komunikat "Błędny login lub hasło". Jeśli ktoś nie wie to przy rejestracji neostrady otrzymujemy taki login w postaci losowej 7-znakowej sekwencji w domenie neostrada.pl np.: mAMn3Ta@neostrada.pl oraz także losowo wygenerowane hasło. Teraz podstawowe pytanie - gdzie tkwił problem? Otóż gościu miał login/hasło zapisane na kartce, a jak wszyscy wiemy jedno z praw Murphiego głosi: "Długopis upada zawsze w to miejsce na kartce, gdzie jest zapisany login". Widział ktoś login do neostrady z kropką w sekwencji? Ja dziś po raz pierwszy. Gościu siedział dwie godziny wpisując różne dziwne rzeczy. Veni, delevi, serui. Za minutę pracy dostałem dychę "na piwo". Podziękowałem i wyszedłem. Ludzie zdecydowanie za mało czytają, a już na pewno nie ze zrozumieniem... Czytał ktoś "Niezwykłe perypetie odkryć i wynalazków" J.J.Herlingera? Dobra, wiem teraz czytanie wiadomości sportowych to "poważna" lektura, a nie tam jakaś książka z siedemdziesiątego drugiego roku... W każdym razie w książce jest opis jak inżynier pracujący dla "General Electric" za kalibrację generatora w pewnej elektrowni zażądał 1000 dolarów. Zajęło mu to dwa dni, a większość czasu leżał na leżaku, czytał czasopisma i tylko co jakiś czas wstawał do generatora i pisał iksy kredą na agregacie. Rachunek za usługę wyglądał tak:
Z rysowanie kredą znaków .....................   1 $
Za to, że wiedziałem, gdzie je rysować ....... 999 $
                                      Razem   1000 $
Wniosek z opowiadania - Niewiedza doskonałą dietą dla portfela.

niedziela, grudnia 16, 2007

Train electrostatics

Fizyka potrafi być czasami piękna... Teoria Weźmy sobie na przykład cząstkę o masie m i ładunku q znajdującą się w jednorodnym polu elektrostatycznym o natężeniu E pomiędzy dwoma naładowanymi płytkami. Będzie na nią działać siła elektrostatyczna F o wartości:
Rozpatrując układ w którym działa tylko ta siła możemy powiedzieć, że cząstka będzie się poruszać ruchem jednostajnie przyspieszonym przebywając przy tym drogę d
, gdzie a - przyspieszenie, t - czas, d - droga. Z poprzedniej zależności wynika, że przyspieszenie a można wyrazić wzorem
Zgodnie z drugą zasadą dynamiki Newtona wartość przyspieszenia wyraża się stosunkiem działającej siły do masy na którą działa siła:
Po przyrównaniu obu wzorów do siebie otrzymujemy:
Czyli siłę elektrostatyczną możemy zapisać w następującej postaci:
Pamiętamy oczywiście, że jest to siła elektrostatyczna w związku z czym możemy jeszcze w powyższej zależności ująć natężenie pola oraz ładunek elektryczny. O tak:
Prawda, że piękne? Model doświadczalny Życie jest pełne ciekawych modeli potwierdzających słuszność nawet najbardziej zagmatwanych wzorów. Skonfrontujmy, więc nasze poprzednie wywody z rzeczywistością dnia codziennego. Nasz model wygląda następująco. Jest wtorek. Na peron 2 dworca kolejowego stacji Opole Główne wbiega z widocznym zmęczeniem nasz eksperymentator. Spogląda na zegarek, by zanotować godzinę rozpoczęcia eksperymentu - 16:08. A więc za dwie minuty zacznie się eksperyment. Masa naelektryzowanych ludzi-cząstek już się zebrała, a więc musimy jeszcze tylko poczekać na nasze źródło pola elektrostatycznego. "Pociąg osobowy z Wrocławia do Kędzierzyna-Koźla zwiększył opóźnienie z przyczyn technicznych do 30 minut" - aha, więc sobie jeszcze trochę poczekamy. Korzystając z nieoczekiwanej przerwy nasz eksperymentator wyciągnął sobie książkę i oddał się lekturze. Wskazówki zegara dworcowego pokazują godzinę 16:32, a na tor wtacza się nasz naładowany pociąg. Praw fizyki człowiek nie zmieni - w ludziach-cząstkach coś drgnęło za sprawą siły elektrostatycznej i popędziły w kierunku źródła pola, które je przyciąga. Chwilę później na drugi tor wtacza się reszta naszego pociągowego kondensatora. Nasz układ badawczy jest już gotowy. Mamy dwa pociągi na tym samym peronie, jadące w tym samym kierunku i o tej samej godzinie. Nie ma to jak przyłożyć odpowiednie napięcie do układu, by go zbadać ];). Nasze naładowane cząstki zaczynają się więc poruszać w polu pod wpływem działania siły F. Zastanówmy się teraz jaką wartość ma ta siła. W myśl tego co wcześniej powiedzieliśmy wynosi ona:
Odległość przebyta przez nasze cząstki równa sie szerokości peronu, a więc 5 m. Załóżmy, że średnia masa cząstki wynosi 70 kg(dla żeńskiej cząsteczki przyjmujemy oczywiście 60 kg) oraz czas ruchu cząstki równy 1 s. A więc siły przyjmuje wartość:
Hmm... 700 Newtonów to dużo czy mało? Zależy do czego to odniesiemy. Dla porównania - siła ciążenia jaka działa na cząstkę o masie 70 kg też wynosi 700N(a jak się weźmie dokładną wartość przyspieszenia ziemskiego to nawet mniej). To by tłumaczyło czemu nasz obserwator widział cząstki jak z planu matrixa - pozbawione ciążenia, wskakujące do pociągu. Efekt wizualny doświadczenia wzbogaca jeszcze fakt, iż po dotarciu do pociągu ładunek cząstki ulega zamianie na przeciwny i porusza się ona w kierunku przeciwnym. Zastanówmy się jeszcze nad błędami pomiarowymi. Największy błąd popełnimy przy pomiarze czasu "lotu" ludzi z pociągu do pociągu. Można jednak go zaniedbać, gdyż czas w jakim cząstka przebyła drogę lotu jest krótszy niż maszynista zdążył zagwizdać na start pociągu i zawołać do przelatującej właśnie na sygnał gwizdka cząstki:
Ku....a!! Zdecyduj się Pan jakim pociągiem chce Pan jechać!
Dochodzimy więc do wniosku, że eksperyment potwierdza nasze założenia teoretyczne. ]:D PS. Teraz pewnie mnie jakiś fizyk zlinczuje ];)

Bitter silence

Milczenie Edgar Allan Poe

Są takie bezcielesne rzeczy, są zjawiska,
Co mają byt podwójny, jak bliźnięca owa
Moc, co naraz z materii i ze światła tryska –
I naraz tworzy bryłę i cień w sobie chowa.

Tak dwulice Milczenie: naraz brzeg i morze,
Ciało i duch; pustynne kocha rumowiska,
Świeżą porosłe trawą; są w nim jakieś zorze,
Jakieś ludzkie pamiątki: więc się go nie trwożę,
Choć łzy mi płyną. Nigdy – dźwięk jego nazwiska.

To milczenie cielesne. Żadna zła potęga
Nie tkwi w nim. Więc spokojny bądź u jego progu.
Lecz, jeśli kiedy z losów woli nieodmiennej
Stanie przed tobą jego cień – elf bezimienny,
Co opętał samotny świat, dokąd nie sięga
Ludzka stopa – na ten czas duszę poleć Bogu!

Niektórych wierszy nie powinno się czytać z podkładem muzycznym...

poniedziałek, grudnia 10, 2007

Somewhere here

W szkole lubiłem geografię, ba byłem z niej nawet dość dobry (przyznać się bez bicia kto z was umiał np. w dzień przesilenia jesiennego obliczyć kąt padania słońca o 12:00 nad własnym domem). Jak widać byłem dobry w te klocki. Wszelkie mapy nie są mi obce. Obojętnie czy to mapa fizyczna, polityczna, hydrograficzna, synoptyczna, hipsometryczna, geologiczna - na każdej potrafię się odnaleźć. Dziś jednak znalazłem mapę na której się pogubiłem. No... może nie do końca. Powiedzmy, że wiem mniej więcej gdzie jestem(ach, ta reguła nieoznaczoności Heisenberga...). Natrafiłem na dość ciekawą stronę z mapą nauki (samą mapę można pobrać tutaj). Jak się okazało amerykanie zebrali z grubsza ponad 800 000 artykułów naukowych wraz z słowami kluczowymi w wielką relacyjną bazę danych. Na jej podstawie stworzono model liczony metodą pola siłowego, gdzie bliskość poszczególnych węzłów zależy od ilości odwołujących się do siebie artykułów. Rzut tego modelu na płaszczyznę daje wspomnianą mapę, która przedstawia wspólne zależności pomiędzy biologią, biotechnologią, chemią, medycyną, technologią informacyjną, geologią, naukami socjalnymi oraz innymi gałęziami nauki. Jak się okazało "gałązka" na której ja siedzę(chemia peptydów) jest na takim zadupiu tej mapy, że nie wiadomo, czy to na pewno jest to. Nie ma to jak mieszkać w miejscu, które na mapie jest białą plamą ]:( Jeśli ktoś jeszcze nie wie co chciałby studiować, niech spojrzy na trendy rozwojowe i idzie w kierunku z największą liczbą powiązań. Swoją drogą to na wspomnianej stronie nawet zaznaczone jest w jakich gałęziach nauki działa NASA. Ładna mapa, ale można się trochę pogubić...

sobota, grudnia 08, 2007

Tranquility

W tym tygodniu przez moją głowę przebiegła cała seria różnych myśli. Może to za sprawą lektury, którą ostatnio czytam, a może za sprawą jakiegoś efektu synergicznego kofeiny i pseudoefedryny zawartej w lekach na przeziębienie które biorę. W każdym razie poczułem jakiś taki napływ kreatywności i chęć zmienienia paru rzeczy. Jak widać zmieniła się nieco szata graficzna bloga. Być może, że jeszcze trochę się zmieni. Nie wiem. Pożyjemy, zobaczymy. Aha, co do tego krzaka obok - tak wygląda zapis kanji słowa "spokój"(jap. heisei). Słowo-klucz minionego tygodnia. Słowo-poszukiwane. Poszukiwane żywe lub martwe. Czemu? Robił ktoś kiedyś rozdział mieszaniny na kolumnie silikażelowej? Nie? To powiem wam, że przy liczeniu kropel z siedemdziesiątej-którejś frakcji można dostać obłędu. Trzydzieści, trzy jeden, trzy dwa, trzy trzy, trzy pięć, trzy siedem... A jak przy tym jeszcze ktoś wymawia mantrę "dodaję pięćdziesiąt mililitrów dziesięcioprocentowego roztworu..." to na pytanie "Jak masz na imię?" nasuwa się jedyna sensowna odpowiedź - 39. Całe szczęście przyszedł weekend, a wraz z nim heisei i kilka pomysłów co by zrobić w czasie wolnym. Trochę pogimpuję, trochę cząsteczek wymodeluję i jakoś czas minie do poniedziałku. Aż się palę do roboty.
we mnie jest płomień który myśli i wiatr na pożar i na żagle Zbigniew Herbert, "Napis"

czwartek, listopada 29, 2007

The Demon within

Michaił Wrubel - "Demon i anioł z duszą Tamary" (obraz do poematu Michaiła Lermontowa "Demon")
Lucifer
Tadeusz Miciński

Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal -- jak głuchy dzwon północy --
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.

Ja komet król -- a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę --
ja piorun burz -- a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ochydę.

Ja -- otchłań tęcz -- a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach --
jam błysk wulkanów -- a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.

Na harfach morze gra -- kłębi się rajów pożoga --
i słońce -- mój wróg słońce! wzchodzi wielbiąc Boga.

Słońce jest także moim wrogiem, a jutrzenka jej posłańcem. Piekło - wspomnienie nocy. Niebo? - Zapomnienie? Raj utracony. Widać swej natury nie można się wyprzeć... Zresztą, zawsze o niej przypominałem, ostrzegałem, a głos mój odbijał się echem od pustej przestrzeni wieczności... Kolejna śmiertelniczka na liście ofiar demona. Demonom się grzechów nie przebacza. Z demonami się nie rozmawia, chyba że... w wyjątkowych niezwykle rzadkich chwilach potrzebna jest akurat ich czarna moc do przenoszenia gór stąd dotąd. Ale tak poza tym to demony są po to, by nimi gardzić za to czym są. Zresztą, istoty które żyją fałszywymi marzeniami na nic innego nie zasługują...

I przeklął Demon zwyciężony
Szaleńczych marzeń swoich kłam.
Znów hardo powyciągał szpony
I beznadziejny, opuszczony,
Pozostał we wszechświecie sam!...

Spokojnej... wieczności.

poniedziałek, listopada 26, 2007

Nar(r)nia

Często mi się zdarza, że czegoś zapomnę. Zapominam zaparzyć sobie kawę po zagotowaniu wody. Zapominam gdzie położyłem klucze. Zapominam w jakim układzie mam zrobić TLC mieszaniny reakcyjnej(całe szczęście nie zbyt często). szukam długopisów i ołówków. Co tu ukrywać - jestem roztrzepany. Ogólnie są to jakieś drobnostki, ale wczoraj miałem większą wpadkę. Można powiedzieć, że powędrowałem sobie do Nar(r)ni. Swoim zwykłym zwyczajem znów wbiegłem na peron tuż przed odjazdem pociągu. Zadowolony z siebie, że zdążyłem, ba nawet miałem miejsce siedzące wyciągnąłem książkę, którą ostatnio czytam z wielkim zapałem i "wgryzłem się" w kolejne strony. Nie ma to jak siedzieć w ciepłym przedziale, mieć dobry nastrój i czytać coś interesującego, by przy oderwaniu oczów z książki okazało się, że ta stacja jest jakaś "dziwna". No cóż. Ładnie się jechało te 15 minut, szkoda tylko, że w złym kierunku. Wysiadłem na następnej stacji, która się okazała jak żywcem wzięta z opowiadania C.C. Lewisa. Stacja, dwie latarnie, droga i las. No, na tym mógłbym poprzestać opis tego bajkowego miejsca. Aha, wspominałem o śniegu i wietrze? Nie? No więc prószył, nie, padał mocno śnieg i strasznie wiało, a ja bez czapki w samym polarze(w końcu mam nie daleko od stacji do domu, więc po co ubierać się na cebulę?).
- Przyjedziesz po mnie?
- Będę tam dopiero za godzinę.

I tutaj mi się przypomina ta scena z filmu "Nic śmiesznego" jak ten reżyser dzwoni z budki telefonicznej w deszczu, a "jakieś wilki chcę się na niego rzucić"... Po krótkim rozeznaniu w terenie okazało się, że jednak ktoś tu mieszka.
- W którą stronę do kościoła?
- Tutaj prosto do latarni, a potem cały czas ulicą prosto 4 km przez las.

Shit happens. Drugi raz w życiu zdarzyło mi się, że pomyliłem pociąg, ale na takiej stacji to jeszcze nie byłem. Zanim po mnie przyjechała rodzina to zdążyłem przejść te cztery kilosy w śnieżycy przez las, wymarznąć w kość wywiany przez wszystkie wiatry i dojść do centrum najbliższego miasta.

Morał z opowiadania? Ja mam kilka:
A) Od dziś będę zawsze trzymał butelkę rumu w domu - nigdy nie wiadomo, kiedy znów będę musiał się szybko ogrzać.
B) Ostatni raz czytam coś w pociągu.
C) Nie ruszam się z domu po chleb bez zestawu survival takiego jak na wyprawę w Himalaje...

niedziela, listopada 25, 2007

Respect

Jaki dzień lubię najbardziej? Sobotę, bo wtedy mogę spać dłużej z rana. Jaki dzień nie znoszę najbardziej? Niedzielę, bo jest to dzień przed poniedziałkiem, w którym zamiast siąść sobie spokojnie z rana przed pc i zająć własnymi sprawami popijając przy tym podwójnie słodzoną, podwójnie mocną kawę jestem zmuszony do prowadzenia dość durnych konwersacji.
Operon, 2007-11-25 11:52:21:
witam! gdybys znalazl chwile i poszukał mi struktury piwalanu flumentazolu bylabym wdzięczna;-) pozdrooooo buntowniku z wyboru

]:) Lightnir, 11:57:40:
sama sobie poszukaj - od tego jest google

Operon, 12:10:16:
;-) takiej odpowiedzi sie spodziewałam!!!

Operon, 12:10:28:
każdy mezczyzna sie ze mna drazni

Operon, 12:10:30:
hmmm...

]:) Lightnir, 12:10:36:
bo głupia jesteś

Operon, 12:10:36:
ciekawe dlaczego??????????????

Operon, 12:10:38:
;-)

]:) Lightnir, 12:10:39:
jak myślisz

Operon, 12:10:42:
spadaj

Operon, 12:10:48:
sam jestes głupi

]:) Lightnir, 12:11:13:
czy firma farmaceutyczna badająca lek przez 20 lat i sypiaca grubą kasę udostępni jej wzór w necie na pierwszej lepszej stronie

Operon, 12:12:03:
zyjemy w swiecie cudów

]:) Lightnir, 12:12:03:
a poza tym to ja mam własne sprawy z jakimi się muszę użerać i nie jestem niczyją wyszukiwarką

Operon, 12:12:27:
nie traktuje cie jak wyszukiwarki;-) nie denerwuj sie

]:) Lightnir, 2007-11-25 12:12:30:
więcej szacunku do innych osób

(...)

Operon, 12:20:21:
a w dupie mam szacunke do ciebie oszolomie czubie z problemem egzystencjalnym!!!! podły wstrętny gnomie ty! kalesony a nie chłop! prawdziwy facet nie uzalaby sie swoimi problemami! za grosz dzentelmena z ciebie nie ma! w sumie egoista trzeba byc, wie ckomentarz o tym sobie podaruje! PACAN Z CIEBIE I TYLE! i juz nie chodzi mi o to ze poczules sie jak wyszukiwarka i ciprzykro nie przykro! gówno mnie to obchodzi szczerze mowiac, tez jestem egoistką!


Dobra przyznaję się. Jestem kawałem gnoja, który ma wyjątkowo trudny charakter i na dodatek borykającym się z problemami natury egzystencjalnej, niemniej jednak jak ja mam problem z czymś to nie zwalam się z tym od razu do kogoś. Sam staram się go rozwiązać w miarę własnych możliwości. Poszukam w google, poczytam i może znajdzie się jakieś rozwiązanie. Wychodzę z założenia, że skoro ja sobie cenię czas prywatny(szczególnie ten weekendowy) to pewnie też inna osoba też, dlatego nie wbijam się do kogoś drzwiami i oknami. Niestety chyba jestem jedyną osobą z taką mentalnością. Jacy ludzie są leniwi...

Po co mi w ogóle komunikator?

czwartek, listopada 22, 2007

Esoteric weekend

Oczy mi się rozjeżdżają
Nie zgadzają mi się strony
Gołębie wydziobują okruchy dobrobytu
Między krzesłem, a podłogą wszystko po staremu
(na na na na na na)
Nieznośna lekkość butów

Spokojnie! To tylko

Ezoteryczna Chemia
Jak zaczynam konferencję od tego, że stwierdzam, że zapomniałem pendrive'a z prezentacją w domu na 5 minut przed przyjazdem pociągu to znaczy, że zapowiada się ciekawa konferencja. Och, co to była za Szkoła Chemii! Jeszcze do tej pory mi w głowie szumi, a po laboratorium chodzę tanecznym krokiem i sobie nucę "ezoteryczną chemię". Chyba mogę powiedzieć, że to była najlepsza konferencja organizowana z ramienia ASSChemu, na której byłem(chociaż chciałbym być na XXIV OSCH w Wiśle, by mieć porównanie). Ukłony w stronę organizatorów oraz uczestników, bez których nie byłoby tego specyficznego klimatu. Ludzie jesteście wielcy. Co mi się podobało? O kurcze, gdzie tu zacząć? Żeby wymienić kilka: referat o fraktalach i pokazy z luminescencji (nie ma jak posłuchać sobie o czymś co mnie interesuje); mecz Polska-Belgia oglądany przez spitych żubrem chemików wrzeszczących przy akcji naszych "Edi Smolarek!" ]:D ; zaciekłe dyskusje naukowe, szczególnie te w "kuluarach"(kto był ten wie o co chodzi); "Call on Me" i inne asschemowe klasyki oraz wiele innych... Szkoda, że się skończyło, ale z drugiej strony chyba mój organizm by nie wytrzymałby długo takiego tempa produkowania dehydrogenazy alkoholowej oraz 20h doby.

Teraz to mam co wspominać na starość ]:) A jak dostanę Alzheimera do zawsze mogę sobie pooglądać zdjęcia i odświeżyć pamięć.

niedziela, listopada 11, 2007

It's full of Stars

W dniach takich jak dziś czekam na nastanie nocy, aby móc patrzeć w niebo na gwiazdy. Patrzę w górę, bo patrząc w dół widzę tylko planetę pełną idiotów. Dziś kiedy to goni mnie czas i zaplanowałem sobie masę rzeczy właśnie kilku z nich, niech no policzę - dwa... trzy... cztery... pięć... Tak, pięcioro idiotów stwierdziło, że ich problem, który nie jest problemem, jest akurat problemem i to w dodatku moim. Być może też hasłem dzisiejszego dnia było promowane prze kabaret OTTO "Ka-trzy-kropki-A". Jedyna osoba z którą bym chciał w tej chwili porozmawiać, jest zbyt daleko by się do niej wybrać osobiście, a światłowodem nie mogę bo serwery GG znów strajkują. W dodatku dostaję bardzo miłe maile:
Czemu olewasz spotkania klasowe? Czyżbyś nie tęsknił za koleżankami i kolegami z liceum?

Szczerze? Nie tęsknię. A jak się przypatrzycie w moje oczy to można zobaczyć jak rośnie we mnie mizantropia. Może jutro mi przejdzie, a może nie. Któż to wie? W takich przesranych dniach jak dziś, kiedy spada pierwszy śnieg, a człowiek nie widzi w nim już tego czaru białego puchu z lat dziecięcych; kiedy rozchorowany kot szuka sobie ustronnego kąta z dala od właściciela; kiedy każde "You got message master" oznajmia kolejne nadejście bzdurnego problemu zamykam drzwi do pokoju, gaszę światło, wyłączam telefon, komunikatory, thunderbirda i ... patrzę w niebo. Patrzę i tworzę sobie przestrzeń, gdzie moje myśli mogą nabrać spokojniejszego biegu. Snują się wtedy gdzieś między gwiezdnym pyłem. Jak dobrze, że mam wtedy czego posłuchać...

niedziela, listopada 04, 2007

Light me up!

Lately i find myself ether hitting with the forehead against the keyboard or asking my cat Hilda what she is thinking about the Python program I'm writing. "The madness can't be far away. Ah, yes... Here it is." Ok. For those of you lost souls interested in computer graphics and chemistry that stumbled on my blog by accident or worse developing the bad habit of visiting this site periodically heres something I rendered a few days ago.

A Luminol molecule.

I'd optimized the geometry using ArgusLab, loaded it into Pymol and then converted it to POV-Ray format using the python script i mentioned earlier. I had to edit the file by hand to get the glowing effect, but it was worth the effort. Unfortunately writing a GUI for my script, as I found, is really a pain in the ass due the lack of good tutorials for Tkinter and Pmw(the two python libraries I use for programing). The documentation is easy to find on the net, but figuring out how to use the widgets took me more then three days. And I got only one lame window with a tabbed notebook on it with some global light setting scrollers... Why every brilliant idea i have takes so long to implement? Ahh... Here comes the madness again... Maybe i should take a break and read an article of some scientific significance? Eee... or maybe I just play a bit Quake 3 Arena ]:)

środa, października 31, 2007

Lab Minish

No to chyba oficjalnie zostałem laboratoryjnym minishem. Zastanawialiście się kiedyś jak to możliwe, że w laboratoriach rzadko kiedy gości tytułowana kadra naukowa, a praca badawcza idzie do przodu? Magia? Nie całkiem, ale powiewa trochę bajkowym klimatem. A więc drogie dzieci chcecie usłyszeć bajkę? To jest tak. Gdy nikogo nie ma na pracowni One wychodzą z ukrycia - minishe, picori, smerfy, chochliki, skrzaty, koboldy, kłobuki, domowiki, krasnoludki lub jak to u nas na uczelni się ich po prostu nazywa - magistranci.
- Wy w ogóle jesteście na pracowni? Bo ciągle was nigdzie nie widać.
- Krasnoludki pracują w ukryciu.
- Tak. Po cichu skradają się w tych swoich drobnych nóżkach i pracują.

Ten tajemniczy, działający w ukryciu ludek dba o to by w dłuższych przerwach kawowych pracownia magiczną ręką sama się wyczyściła z brudnego szkła. Bardziej wtajemniczeni chemicy wiedzą, że co niektóre krasnoludki opanowały sztukę estryfikacji. Wystarczy więc, że zostawi się odczynniki na stole i wyjdzie z pracowni na parę godzin, a jak się wraca ester jest gotowy.
- To jak? Zamawiamy ten kwas z dwa tysiące, czy gotowy ester za cztery tysiące?
- Hmm... Zaraz, zaraz. Do estrów to ja mam krasnoludki. Kupimy kwas.

Jak same widzicie drogie dzieci krasnoludki są wokół nas. Nawet na laboratoriach. Siedzą schowane za dygestoria, śpią na szalkach wag laboratoryjnych, a jeśli będziecie wystarczająco cicho usłyszycie ich ciche tupanie drobnych nóżek jak przy włączaniu światła w laboratorium biegną, by schować się w szufladzie między szkiełka zegarkowe, a szalki Petriego...

Wie ktoś gdzie można kupić taką czerwoną czapeczkę z wysokim, luźnym szpicem?

niedziela, października 21, 2007

Wet molecules

Some time ago i had the idea of writing myself a Pymol script to get some cool POV-Ray input files.The point is to achieve some effects that are not possible within of Pymol(lumination of an atom for example). This weekend I had some time to work on this idea, but not as much as I would like too ]:(. First of all i took a look at the PymolWiki and starting from this simple script I added some settings of my own. Here are the first results. I loaded the water cube ("water.pdb", shipped with the pymol install) and played a bit with it.

This is the output from Pymols internal renderer:

And this is my script-generated POV-Ray equivalent:

Looks promising. I set the refraction to 1.5 to get that glass-like effect. The next step that I'll do is probably get the image rendered within the pymol window and write some GUI for the settings.
]:)

wtorek, października 16, 2007

Omicron Persei 9

Dziś mi się przypomniał cytat z Futuramy:
It is true what they say: Women are from Omicron Persei 7, men are from Omicron Persei 9
~ Dndn

Czemu? Ostatnio zauważam, że otaczające mnie kobiety są strasznie seksistowskie. Pewnie niejedna kobieta mi teraz zarzuci, że innym wytykam drzazgę w oku, a u siebie belki nie widzę, ale tak się akurat składa, że nie pamiętam kiedy ostatnio sypnąłem jakąś seksistowską uwagą w stronę płci przeciwnej. A na co dzień słyszę takie teksty: "zlew pełen, a on się pyta co ma zrobić. Typowy facet.", "Typowy facet - jak nie powiesz cztery razy to nie zapamięta" oraz inne z "typowym facetem". Wyjaśnijmy sobie coś moje drogie Panie. My mężczyźni wcale nie jesteśmy takimi ogolonymi i ostrzyżonymi neandertalczykami przypadkiem żyjącymi w XXI w. za jakich nas bierzecie, a przynajmniej nie wszyscy z nas. To że nie reagujemy na pewne bodźce audiowizualne wcale nie oznacza, że jesteśmy w jakiś sposób ograniczeni mentalnie. Wynika to po prostu z faktu, że je ignorujemy. Kiedyś znalazłem sobie dość zabawną dyskusję na temat "skąd mężczyzna wie, że już może?". Spodobała mi się ta wypowiedź:
facet to jest facet a nie maszyna do odbierania subtelnych sygnałow:) najbardziej wyrazistym sygnałem bedzie jasny sygnał werbalny w innych sferach tez: np jak chcesz zeby facet wyrzucił smieci to mówisz "wyrzuc smieci" a nie "kubeł już pełen, miły mój";)

To że się nie dogadujemy czasem wynika z stosowanych przez nas różnych wersji tego samego języka i nie sądzę, by w tej kwestii się coś kiedyś zmieniło. Oburza mnie jednak to, że w kobiecej mentalności każdy napotkany facet jest "typowy". A w myśl definicji istnieje też mniejszościowa grupa o nazwie "nietypowy". Zdaję sobie sprawę moje drogie Panie, że na co dzień macie styczność raczej z tą "typową" grupą mężczyzn, ale to nie powód by do każdego podchodzić już z uprzedzeniami. Podobno w XXI w. walczymy z czymś takim jak stereotyp, więc nie pozwólcie mi myśleć, że jedyną reprezentantką płci żeńskiej, która nie żywi do mnie uprzedzeń jest moja 4-miesięczna kotka Hilda.


poniedziałek, października 01, 2007

Feeding the turtles

Tak wygląda jeden z kanałów w opolskim parku miejskim na wyspie Bolko. Dziś się wybrałem w to miejsce bynajmniej nie po to by porobić sobie zdjęcia. Od jakiegoś czasu zajmuję się żółwiami siostry(dwa samce żółwia czerwonolicego,łac. trachemys scripta elegans). Akwaterrarium póki co świeci pustkami, więc postanowiłem je nieco urozmaicić dodając trochę rzęsy drobnej. Byłem już nad dwoma stawami, ale dopiero na wyspie Bolko znalazłem trochę rzęsy nadającej się na karmę. Wyłowiłem, więc jej dziś trochę z kanału i o mały włos się w nim nie wykąpałem - całe szczęście skończyło się tylko ubrudzeniem polaru. Netto zyskałem ok. 200g rzęsy i chyba żółwie się z tego powodu cieszyły, bo od razu zaczęły ją wcinać. Przyjemnie się na to patrzy, a jeszcze przyjemniej robi zdjęcia.
Teraz muszę poczekać, aż paprotki wodne podrosną i zacznę kolejne "sianokosy" ]:)

niedziela, września 23, 2007

Fame

No to podsumujmy ostatnie kilkanaście dni. Na temat moich praktyk w LO się nie będę wypowiadał, bo jestem chyba najgorszym praktykantem chemii jaki ta szkoła miała... Dlatego przejdę do milszej części. Jakoś nie sądziłem, że kiedyś będę "sławny". Po V Opolskim Festiwalu Nauki odnoszę wrażenie, że jestem rozpoznawalny. Jak ja teraz mam szerzyć zło, skoro tego diabełka ]:) pomału zna masa ludzi? Niebla zrobiła mi prezent na urodziny i moja twarz wylądowała na DeviantArtcie. Jednak ostatnio miałem bardziej zabawną akcję. Napisała do mnie jakaś dziewczyna na GG, która była na moim pokazie o luminescencji. Taki sobie nawet przyjemny small-talk, ale obiło się o uszy "że ładny pokaz", "że jestem zabawny", "że całkiem przypadkiem zapamiętała moje imię i nazwisko na plakietce festiwalowej i poszperała w katalogu publicznym gadu"... Jednym z powodów dla których poszedłem studiować chemię było przekonanie, że najpiękniejsze i jednocześnie inteligentne dziewczyny to chemiczki(po 4 latach studiów, wiem co mówię). Ale nigdy bym nie pomyślał, że to działa w drugą stronę. Zawsze byłem przekonany, że liczą się inne wartości niż wygląd czy wiedza - coś w stylu piosenki Shanii Twain:
Ok, so you're a rocket scientist...

That don't impress me much!
So you got the brains, but have you got the touch?
(Now) Don't get me wrong, yeah I think you're alright
But that won't keep me warm in the middle of the night
That don't impress me much!

Cóż... Dobrze wiedzieć, że jest nieco inaczej. Teraz muszę sobie znaleźć jakiś ładny T-Shirt z napisem: "Studiuj chemię - kociaki na to lecą" ]:D
A tak na koniec festiwalowa fotka autorstwa Niebli mojego kochanego glikozydu kumarynowego z kasztanowca - eskuliny. Mam sentyment do tego związku, bo to ja wygrzebałem w necie, że ładnie fluoryzuje pod UV.

poniedziałek, września 17, 2007

Let me go home

Chciałem się rozpisać.
Chciałem jakoś podsumować tydzień moich praktyk pedagogicznych w Liceum.
Chciałem opowiedzieć o wrażeniach z V Opolskiego Festiwalu Nauki.
Chciałem...

Pomału zamieniam się w takiego starego grzyba, bo byle czerwone wino, film romantyczny i fakt, że mam dziś urodziny sprawia, że się rozklejam... Krótko - szkoda słów. W zamian będzie piosenka.

poniedziałek, września 10, 2007

Where is my way?


Szaro-czarno mi dziś. Jak ja nienawidzę dni kiedy wracają te myśli...

niedziela, września 09, 2007

Lovers

Nie wierzę w wróżby, ale wynik tego quizu bardzo mnie zaskoczył...

You are The Lovers

Motive, power, and action, arising from Inspiration and Impulse.

The Lovers represents intuition and inspiration. Very often a choice needs to be made.

Originally, this card was called just LOVE. And that's actually more apt than "Lovers." Love follows in this sequence of growth and maturity. And, coming after the Emperor, who is about control, it is a radical change in perspective. LOVE is a force that makes you choose and decide for reasons you often can't understand; it makes you surrender control to a higher power. And that is what this card is all about. Finding something or someone who is so much a part of yourself, so perfectly attuned to you and you to them, that you cannot, dare not resist. This card indicates that the you have or will come across a person, career, challenge or thing that you will fall in love with. You will know instinctively that you must have this, even if it means diverging from your chosen path. No matter the difficulties, without it you will never be complete.

What Tarot Card are You?
Take the Test to Find Out.

niedziela, sierpnia 26, 2007

Double trouble


Zaraz sobie po marudzę na mój ulubiony temat, a mianowicie jakim to komputer jest durnym narzędziem, więc jeśli ktoś nie chce tego czytać niech od razu sobie zobaczy ten krótki, ale jakże nastrojowy flash opisujący mój aktualny stan emocjonalny.

Matka kupiła sobie używany komputerek, ot taką maszynkę do pisania(czyt. Duron 700 MHz & 128 MB RAM). Kto miał się zająć powciskaniem guziczków i przykręceniem śrubek? Teraz już wiecie czemu diabeł nie śpi - lata z śrubokrętem ];) A jeszcze pisałem koleżance na GG, że pewnie zajmie mi to jakieś dwa dni. Śmieszne, bo naprawdę tak było! Musiałem dokupić kartę sieciową, bo oczywiście brakowało wtyczki, a pocztę mamusia chce mieć. Nie znoszę tej polityki bezpieczeństwa na XP. Rozumiem, że każdy PC powinien być jak najlepiej zabezpieczony, ale ja chciałem tylko udostępnić połączenie internetowe, drukarkę i może jeszcze parę plików... By nie latać jak głupi między parterem, a pierwszym piętrem zalogowałem się zdalnie na własnego peceta i siedząc przy jednym, popijając kawę i gryząc paznokcie myślałem, dlaczego nie mam uprawnień by wejść na udostępnianą drukarkę. Przeszukałem net, dokształciłem się i wypiłem przy tym litr kawy, ale wieczorem już działało. Zadowolony z siebie rozłączyłem zdalną sesję i poszedłem na własny komputer. A tu niespodzianka - czarny ekran. "Eeee... pewnie się zawiesił". Reset. Jak sie można domyśleć nie pomogło. Skończyło się na tym, że przywracałem system do stanu sprzed 2 dni i cała moja praca poszła na marne... Ach, nie ma to jak robić coś dwa razy szybciej za pomocą komputera, czego normalnie nigdy bym nie musiał robić bez niego. Teraz przynajmniej już wszystko działa i mogę się zająć bardziej produktywnymi sprawami - chodzeniem na baalruny ]:) W końcu trochę odpoczynku mi się też należy. A tak swoją drogą to przeraża mnie myśli, że znam hasła na pocztę i GG rodziców. Może jak się upiję to zapomnę? ];)

wtorek, sierpnia 21, 2007

Lady of the Lake

Na powierzchni wody
Widzę twoją twarz
Ciągle zamyślony
Patrzysz w swoją dal

Gdybyś pojął to jezioro
To byś pojął cały wszechświat
I zrozumiał mnie

Pragnę być jeziorem
Pływaj w nim gdy chcesz
Dam ci swoje tonie
Tylko ujrzyj mnie


Ta piosenka Doroty Miśkiewicz grana w jednej z wizualizacji winampowego MilkDrop'a stała się inspiracją do tego rysunku. Niestety moje lenistwo sprawiło, że długo trwało wykończenie. Przedwczoraj znalazłem bardzo ciekawą stronę z pracami pewnego artysty i coś znów we mnie drgnęło, żeby popracować nad rysunkiem. I tak oto wreszcie o 3 w nocy udało mi się skończyć. Tak sobie teraz myślę, że chyba lepiej zrezygnować z wyraźnych konturów, bo mi nie wychodzą, a pobawić się bardziej cieniami. Sam się zdziwiłem jak ciekawie wyszły mi gałęzie drzew w świetle księżyca...

niedziela, sierpnia 19, 2007

There's something fishy going on here...

Moja rodzina oraz nasi znajomi mają taką tradycję, że co roku w sierpniu robimy wypad na łowisko pstrągów. I co roku się zaczyna tak samo - siłą mnie wyciągają z łóżka i poganiają do samochodu. Dziś miałem tylko 10 minut na przebudzenie się, umycie i ubranie. O śniadaniu nie wspomnę, ale najgorszy był brak porannej kawy. Mogę nie jeść, mogę mało spać, ale jak ktoś mi odmawia porannej kawy to staję się od razu markotny i wstępuję na wojenną ścieżkę. Dobrze (dla innych), że pogoda była piękna i mi szybko przeszło. Czasem muszę sobie odpocząć na ławeczce z wędką w jednej ręce, a piwem w drugiej.

W takim lekkim nastroju podchwyciłem rozmowę pary łowiącej obok. Zresztą każdy by podchwycił, bo koleś znał całą masę epitetów zaczynających się na literki K,J,P i D na temat pstrągów, które nie biorą. No więc facet sobie siedzi i bluzga, a jego dziewczyna przychodzi i zaczyna argumentację słowami "Zostaw te ryby w spokoju. Zostaw - te - ryby. Zostawisz? Jak nie zostawisz to nie będzie dzisiaj seksu!" ]:D Żeby Greenpeace tak czasem argumentował... Ja na miejscu faceta bym posłuchał od razu, ale on udawał niewzruszonego jeszcze przez chwilę, po czym oddał kumplom wędkę i dał sobie siana.

Bilans dnia: 4 duże pstrągi na haczyku(w tym jeden wyciągnięty gołą ręką), spalona na czerwono twarz i zapach, którego nawet długa kąpiel nie zmyła.

czwartek, sierpnia 09, 2007

Asynchronous

Nienawidzę tego stanu asynchroniczności w moim życiu. Ostatnio mam wrażenie, że wszystko się sypie. Nawet nie mogę doprowadzić do ładu takiej prostej potrzeby fizjologicznej jak potrzeba snu. Codziennie budzę się o innej godzinie. Wstawanie o 2 w nocy może ma i swój urok, ale za to przesunięte godziny za dnia mnie wykańczają. Chciałem już tu tyle razy coś skrobnąć z moich myśli, ale za każdym razem coś niespodziewanego powoduje, że nie wyrabiam za listą TODO na moim monitorze. A dzisiejszy dzień to już był mega frustrujący.

Zadanie na dziś było takie: Zbudować mini-latarkę UV na baterię typu AAA.

Łatwo się mówi... Najpierw połowę poranka zajęło mi tłumaczenie matce jak skonfigurować komórkę. Czemu tak długo? Odp.: "A czemu teraz mam 'odbiorca' w esemesach. Zawsze miałam 'doręczono'?", "A zadzwoń no. Chcę zobaczyć jaka melodia będzie." itp. ... Do tego jeszcze szukałem po necie nuty paru piosenek i używając kompozytora na tej nokii stworzyłem parę dzwonków(ten model akurat nie ma wapu, więc nie można iść na łatwiznę i pobrać :/) . Nie żebym narzekał. Zrobiłem to raczej z przyjemnością, ale strasznie dużo czasu na tym straciłem. Drugie pół dnia straciłem znowu przez to durne urządzenie zwane telefonem komórkowym(znów oczywiście nie moja). Babcia dostała parę dni temu od rodzinki używaną komórkę, ale instrukcja obsługi się oczywiście gdzieś zawieruszyła i problem jest już chyba oczywisty... Oczywiście komu rodzina będzie dupę zawracać? A no tak temu biednemu diabołowi co chciał dziś tylko niewinnie latarkę UV sobie zbudować. Się wkurzyłem, poprosiłem grzecznie google o pomoc i instrukcja obsługi w dodatku po polsku się znalazła. To czemu pół dnia jak instrukcja była po 5 minutach? A walczył ktoś z drukarką zacinającą kartki w 99% i przyschniętymi kartridżami? Nie? To życzę miłej zabawy, bo mi mile 3 godziny minęły zanim 15 stron wysokiej jakości druku leżało na moim biurku. Do tego sobie jeszcze przy tym pomedytowałem "Jestem oazą spokoju. Pier...., kur..., wyje.. wyluzowanym kwiatkiem na przejrzystej kur... tafli jeziora".

A miało być tak pięknie... Może sen mnie trochę zsynchronizuje. A od jutra wypowiadam świętą wojnę telefonom komórkowym ];)

wtorek, lipca 24, 2007

Infrared me through the night

Aw, aw baby, yeah, ooh yeak, huh, listen to this
Spy on me baby use satellite
Infrared to see me move through the night
Aim gonna fire shoot me right
Aim gonna like the way you fight
And I love the way you fight

Po tym nastrojowym wstępie Toma Jonesa przejdę od razu do tego co ostatnio zbudowałem. Parę dni temu rozmawiałem z kolegą z Gdańska, który opowiadał jak to naprawia odtwarzacze mp4(pozdro Krzysiu ];) ) i tak mi się zachciało trochę pobawić lutownicą. Odkopałem mały układzik, który z powodu nawału pracy podczas semestru nie mogłem dokończyć. Nic wymyślnego, ot taki sobie szeregowy odbiornik na podczerwień do sterowania komputerem za pomocą pilota. Pewnie nie działał mi wcześniej ze względu na to, że jestem strasznym sknerą i wszystkie części za wyjątkiem samego odbiornika IR wymontowałem z złomu elektronicznego jaki się w domu nazbierał przez te lata. Nie było to nawet takie ciężkie zważywszy na to, że układzik nie jest skomplikowany. No może nie całkiem takie proste. Nie miałem stabilizatora napięcia, ale znalazłem jego modelowy odpowiednik(5V) w niedziałającym odtwarzaczu. Drugi problem wyniknął z mojej niechęci wydania kasy na porządną wtyczkę szeregową, dlatego ucierpieć musiała stara zepsuta mysz szeregowa. I tak myszka straciła ogonek ];) O jednej rzeczy jednak nie pomyślałem w tym całym "genialnym" planie z myszą - piny w myszy są inaczej podłączone z 4-żyłowym kabelkiem. I takim oto sposobem musiałem wtyczkę rozciąć, wydłubać polietylenowe wypełnienie, przylutować kable do innych pinów, zabezpieczyć całość ponownie wypełniając gorącym klejem (chemiku czyt. topionym PE), skleić wtyczkę - słowem w cholerę roboty. Dobrze, że to już robiłem w semestrze ];) Ale dzięki temu miałem ładny kabelek plugin, bo drugi koniec posiadał też ładną wtyczkę. Postanowiłem, więc jeszcze raz sprawdzić użyte przeze mnie części budując układ testowy.
Wyglądało to tak:


I o dziwo dla mnie układ zadziałał. Więc zabrałem się do złożenia go w wersję roboczą. Z założenia całość miała się zmieścić na płytce o wymiarach 1x2cm (fota obok). Po paru kłopotach układzik zadziałał. Teraz trzeba było go w coś ładnie zapakować. Ach, ta siła reklamy... "Tic tac - tyle świeżości i tylko dwie kalorie" i oczywiście mały układzik w środku pudełka ];) Pudełko przekroiłem na pół - było po prostu za duże, ale ładnie wszystko się w środku zmieściło:


Musiałem dociąć trochę wieczko, bo haczyło o stabilizator i wyciąć otwór na kabel w zamknięciu wieczka. Całość jeszcze ładnie okleiłem taśmą izolacyjną i hardware już mam gotowy. Zabawy softwarowe może opiszę innym razem, bo mam jeszcze plany na dzisiejszą noc... W końcu zło działa w ciemnościach, no nie ];)

środa, lipca 18, 2007

Folding proteines unites!

Lately I've been spending too much time on youtube. Question: How do I find a topic-war with as small words as possible? Answer: Type in "pc mac linux" in the search box of youtube. I find it very funny when people start arguing about which platform is better. And spots like the Mac adverts just pour oil on the flame. Ok, I must admit the new Novell spots for Linux are really entertaining. I like this one the most. Anyway. I stumbled upon this movie:


And i decided to give it a try. Why not? I thing it's a good use of my CPU. I installed it on my windows box and already did 2% of the Work Unit. One thing really wonders me. How does it come that the task manager shows 100% usage of the CPU and I don't really feel it like the system is running really slower? Looks like nice coding to me ];) I really look forward to see my score after the calculations. Top100 here i come ]:) Just kidding. I'm already in the Top100 since I'm supporting team Poland and not the youtube team. Don't blame me Alfred - I support a good thing when I see one, but I'm also a patriot. So... Go team Poland, Go! I'll better find myself a flag and stick it to the monitor...

wtorek, lipca 17, 2007

Origami equation

W nauce jest taka zasada coś ma podłoże fizyczne jeśli się daje opisać matematycznie. Jak wygląda algebra nudy? Zapewne tak:
156 kalendarzyków + sporo wolnego czasu + spora dawka nudy = "Rybka Mengera"
No dobrze. Wiem, że to jest kostka Mengera z trzema odrostami, ale nie wiem jak to inaczej nazwać ];)

środa, lipca 04, 2007

Mon Chéri


Gałczyński Konstanty Ildefons

Gałązka wiśni

Gdy ci się kiedyś przyśni
na przykład gałązka wiśni,
to wiedz,

że to znaczy szczęście -
bo wiśnia we śnie znaczy,
że koniec twej rozpaczy
i że będziesz szczęśliwy
coraz częściej.

Katarzyna miała wiele niepowodzeń,
próbowała tak i tak,
ale życie uciekało od niej co dzień -
Katarzyno, to zły znak.
Siostra miała chłopca z mandoliną,
z mandoliną, z piosenką -
do Katarzyny każdy mówił "Katarzyno",
nigdy "Kasiu", "Kasieńko".

Ale wiedz, że są cuda na świecie,
nie zrozumiesz tego głową:
w imieniny Katarzynie w sekrecie
przysłał ktoś gałązkę wiśniową.
Uśmiechnęła się w mieszkaniu samotnym,
jakby ktoś ją przytulał,
i wstawiła do wazonu pod oknem
tę gałązkę, biedula.

Gdy ci się kiedyś przyśni
na przykład gałązka wiśni,
to wiedz,

że to znaczy szczęście -
bo wiśnia we śnie znaczy,
że koniec twej rozpaczy
i że będziesz szczęśliwy
coraz częściej.

No i patrz, kiedy Gwiazdka przyszła,
Katarzyna widzi zdumiona,
że gałązka wiśniowa rozkwitła,
jak różdżka Aarona.
I rozkwitły czyjeś oczy nad Katarzyną,
nad Kasią, Kasieńką,
przyszedł do niej chłopiec z mandoliną
i z małą piosenką:

Gdy ci się kiedyś przyśni
na przykład gałązka wiśni,
to wiedz,
że to znaczy szczęście -
bo wiśnia we śnie znaczy,
że koniec twej rozpaczy
i że będziesz szczęśliwy
coraz częściej.

Owszem, znów mnie wzięło na wiersze. Tak już u mnie bywa, jak zbieram wiśnie w mżawce...

poniedziałek, lipca 02, 2007

Weird dream

Od kilku dni siedzę i robię to samo - projektuję pewną stronę. Uparłem się, że zrobię ją w takim stylu jak tylko ja potrafię(czyt. 200% normy + uczta dla oka). Od tego siedzenia nad tym projektem i spoglądania w ten czarno-niebieski ekran oczy mnie strasznie rozbolały, więc dziś popołudniu poszedłem spać... I stało się - miałem sen. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ja nie śniłem nic od dłuższego czasu, a przynajmniej od tak dawna, że nie pamiętam kiedy był ten ostatni raz. Sen był taki:
Wjechałem na boisko campusu UO tuningowaną Hondą Civic Type R. Miała takie piękne lampy halogenowe z niebieska poświatą i cała była w odcieniu jasnego błękitu(takiego). Zrobiłem nią kilka wolnych pokazowych okrążeń dookoła boiska, podkręcając przy tym głośniki by wszyscy mieszkańcy "spójnika" mogli sobie posłuchać "Get Low". Jak już sobie wyjechałem z boiska, to nagle się okazało, że nie siedzę w tuningowanej Hondzie tylko w jakimś gokarcie. Na domiar złego wjechałem na jakąś ulicę z kostki brukowej tak, że jazda dała się we znaki. Ulica nagle stała się dość stroma. Jadąc pod górkę utknąłem w korku spowodowanym przez zakonnicę siedzącą w takim samym gokarcie jak ja i kłócącą się z jakąś panią przechodzącą obok. Chciałem się w słuchać o co się tak sprzeczają, ale w tym momencie poczułem szarpanie za ramię i głos mówiący "Wyłącz komputer - burza idzie.". Cholera jasna. Człowiek raz na rok ma sen, a tu go budzą z powodu byle jakiejś burzy...

Za oknem w parapet pluszcze tak ładnie nocny deszcz, więc na koniec jeszcze wrzucę coś w tym klimacie. To się nazywa marketing. Jeszcze album nie wyszedł, a mi muzyka nie wychodzi z głowy. Zapewne za sprawą tego chrząszcza i tych kropel...

Pora iść spać. Przynajmniej na te 7 godzin, bo w końcu jutro pogawędka z dziekanem na temat mojej przyszłości ]:(

środa, czerwca 27, 2007

Smell of vacation

Wczoraj po raz pierwszy poczułem to wspaniałe uczucie wakacji. W prawdzie jeszcze nie mam formalnie wakacji, ale teraz to tylko z górki. Humor wczoraj z rana miałem naprawdę świetny. Czemu? Bo zabawnie wygląda mój indeks - same tróje i jedna celująca ocena. Wciąż nie mogę uwierzyć, że taka ocena istnieje. Opłacało się siedzieć tydzień czasu, modelować szesnaście związków, każdy optymalizować pół-empirycznie, policzyć nakładalność struktur, porobić zdjęcia... Jednym słowem to był to hardcore, ale taki który się opłacał.

Pogoda wczoraj też bardzo dopisała, bo była taka jaką uwielbiam deszczowo-słoneczna. Wybrałem się więc do opolskiego parku miejskiego na wyspie Bolko z nadzieją, że znajdę coś ciekawego do sfotografowania. I znalazłem. Po deszczu na parkowych alejkach roiło się od rozjechanych przez rowerzystów ślimaków... Widok niezbyt ciekawy, ale same ślimaki mnie zainteresowały, bo tego gatunku pomrowu jeszcze nie widziałem.


Pomrów żółtawy (Limacus flavus)

Chciałem zrobić parę zdjęć HDRI, ale jak się okazało bez statywu to moim aparatem się tego nie da zrobić. Ale oświetlenie w parku jest idealne, by się pobawić w tą metodę robienia fotografii. Na pewno coś wymyślę.

niedziela, czerwca 24, 2007

Forest Elephant


"Let a person walk alone with few wishes, committing no wrong, like an elephant in the forest"

To nie takie proste jak się wydaje - iść przez życie i nie ranić. To chyba tylko możliwe w miejscach najbardziej odludnych. Zaczynam rozumieć fascynację szefa na punkcie Islandii. Chciałbym kiedyś powiedzieć, że jestem takim słoniem w lesie... No cóż - chyba czas, by pobyć trochę z własnymi myślami gdzieś na jakimś odludziu, gdzie nie ma żadnej sieci komunikacyjnej.

Czas na pobycie offline.

sobota, czerwca 23, 2007

Inner storm


Od wczoraj się we mnie gotuje ze złości. Mógłbym przysiąc, że strzelam piorunami i porywam liście samym tylko spojrzeniem, tak jak ta burza co parę dni temu przeszła przez Opole. Co mnie tak wkurzyło? Ludzka głupota i ignorancja. Jest lato, duchota straszna, a ja siedzę w domu z pozamykanymi oknami. Czemu? Bo wczoraj jeden z moich sąsiadów wystawił sobie w ogrodzie dwa naprawdę pokaźne głośniki, ustawił w kierunku innych domów i włączył prawie na maksa. Mimo, że mam pozamykane okna mam wrażenie, że za ścianą mam całą salę dyskotekową i to w dodatku taką, która ma kiepskiego dj, bo akurat mnie muzyka w stylu "bum bum umca umca" nie kręci. To już wolę muzykę etniczną, bo do niej można przynajmniej potańczyć chociażby do utworów Alborady.

Nad czym to ja się chciałem jeszcze pożalić? Aha, no tak. Chciałbym mieć już wakacje, ale nie mam ]:( Wiem, że poniedziałek nie będzie dobrym dniem dla mnie, a spotkanie z pewnym profesorem nie napawa mnie optymizmem. Naważyłem sobie tego piwa, a teraz nie wiem czy sam to wypiję...
Miałbym ochotę zrobić parę, rzeczy ale niestety wlecze się to za mną jak ogon przy analizie chromatograficznej polimeru...
Co mnie zabija, to nadzieja,
jej wątły krzyk i śpiew, i szept,
- ściga mnie po wsiach, knajpach, kniejach,
wzywa na szlaki szczęść i bied.

Gdybym umiała - choć w niedzielę -
jak starzec, co nie pragnie już,
na ławce zasiąść po kościele,
i nie śnić snów, nie wróżyć wróżb...

Gdybym umiała się zatoczyć
jak pijak, co pod auto wlazł,
zabłądzić, zemdleć, zamknąć oczy,
zapomnieć tamten brzeg i las...

Gdybym umiała, choćby w kinie,
gdy serce nagły przetnie ból,
pomyśleć sobie: "Nic to, minie...
Przed nami jeszcze tyle ról"...

(Agnieszka Osiecka - "Ta nadzieja...")

poniedziałek, czerwca 18, 2007

Grasshopper

Kiedy zniknę,
Dobrze pilnuj grobu,
Koniku polny.

Issa

sobota, czerwca 16, 2007

Evil gene

Thanks to Felix i was noticed by other chemists like Ψ*Ψ. So i've decided to write my posts about chemistry in english. I'm interested in much more then only chemistry(especially in informatics) and therefore it won't be much to read here(at least in english), but i think it's a good way to take my english to the next level since I'm not a native english speaker ]:)

So... What i have done lately? Our friends from the Scientific Association of Biotechnology Students of Opole University invited two weeks ago ten of us(the Scientific Association of Chemistry Students) to take a test if we have the CCR-5 gene mutation. The CCR-5 gene is responsible for the synthesis of a protein that the HIV virus uses to recognise the as a target T cell. If a person has the CCR-5 mutation on both alleles(two copies of the same gene) then it's resistant aginst HIV(still it can be a carrier!), if only one allele is mutated it has a partial resistance and AIDS spreads much slower. A mutation on both alleles is rare - only 1% of the population has it. That's all about the theory. And now for something i like doing - photos.

I'm smiling right now, but I had to give a drop of blood later


Yup, that's MY eppendorf tube


And that's what's in it - watch out for vampires ]:)


After cell lysis it was not so colourful anymore...


Purification on a column


We added the polymerase and put it into the termocycler for PCR

Getting the results by polyacrylamide electrophoresis
← My DNA

← Control sample

And now behold - the proof that I am Evil ]:D

Note the 2 stripes on the 5th sample from top. It's mine and means that i have both - the normal and the mutated version of the CCR5 gene, ergo I am partial HIV resistant. Yeah baby, yeah ]:) Nice to know that.