środa, czerwca 27, 2007

Smell of vacation

Wczoraj po raz pierwszy poczułem to wspaniałe uczucie wakacji. W prawdzie jeszcze nie mam formalnie wakacji, ale teraz to tylko z górki. Humor wczoraj z rana miałem naprawdę świetny. Czemu? Bo zabawnie wygląda mój indeks - same tróje i jedna celująca ocena. Wciąż nie mogę uwierzyć, że taka ocena istnieje. Opłacało się siedzieć tydzień czasu, modelować szesnaście związków, każdy optymalizować pół-empirycznie, policzyć nakładalność struktur, porobić zdjęcia... Jednym słowem to był to hardcore, ale taki który się opłacał.

Pogoda wczoraj też bardzo dopisała, bo była taka jaką uwielbiam deszczowo-słoneczna. Wybrałem się więc do opolskiego parku miejskiego na wyspie Bolko z nadzieją, że znajdę coś ciekawego do sfotografowania. I znalazłem. Po deszczu na parkowych alejkach roiło się od rozjechanych przez rowerzystów ślimaków... Widok niezbyt ciekawy, ale same ślimaki mnie zainteresowały, bo tego gatunku pomrowu jeszcze nie widziałem.


Pomrów żółtawy (Limacus flavus)

Chciałem zrobić parę zdjęć HDRI, ale jak się okazało bez statywu to moim aparatem się tego nie da zrobić. Ale oświetlenie w parku jest idealne, by się pobawić w tą metodę robienia fotografii. Na pewno coś wymyślę.

niedziela, czerwca 24, 2007

Forest Elephant


"Let a person walk alone with few wishes, committing no wrong, like an elephant in the forest"

To nie takie proste jak się wydaje - iść przez życie i nie ranić. To chyba tylko możliwe w miejscach najbardziej odludnych. Zaczynam rozumieć fascynację szefa na punkcie Islandii. Chciałbym kiedyś powiedzieć, że jestem takim słoniem w lesie... No cóż - chyba czas, by pobyć trochę z własnymi myślami gdzieś na jakimś odludziu, gdzie nie ma żadnej sieci komunikacyjnej.

Czas na pobycie offline.

sobota, czerwca 23, 2007

Inner storm


Od wczoraj się we mnie gotuje ze złości. Mógłbym przysiąc, że strzelam piorunami i porywam liście samym tylko spojrzeniem, tak jak ta burza co parę dni temu przeszła przez Opole. Co mnie tak wkurzyło? Ludzka głupota i ignorancja. Jest lato, duchota straszna, a ja siedzę w domu z pozamykanymi oknami. Czemu? Bo wczoraj jeden z moich sąsiadów wystawił sobie w ogrodzie dwa naprawdę pokaźne głośniki, ustawił w kierunku innych domów i włączył prawie na maksa. Mimo, że mam pozamykane okna mam wrażenie, że za ścianą mam całą salę dyskotekową i to w dodatku taką, która ma kiepskiego dj, bo akurat mnie muzyka w stylu "bum bum umca umca" nie kręci. To już wolę muzykę etniczną, bo do niej można przynajmniej potańczyć chociażby do utworów Alborady.

Nad czym to ja się chciałem jeszcze pożalić? Aha, no tak. Chciałbym mieć już wakacje, ale nie mam ]:( Wiem, że poniedziałek nie będzie dobrym dniem dla mnie, a spotkanie z pewnym profesorem nie napawa mnie optymizmem. Naważyłem sobie tego piwa, a teraz nie wiem czy sam to wypiję...
Miałbym ochotę zrobić parę, rzeczy ale niestety wlecze się to za mną jak ogon przy analizie chromatograficznej polimeru...
Co mnie zabija, to nadzieja,
jej wątły krzyk i śpiew, i szept,
- ściga mnie po wsiach, knajpach, kniejach,
wzywa na szlaki szczęść i bied.

Gdybym umiała - choć w niedzielę -
jak starzec, co nie pragnie już,
na ławce zasiąść po kościele,
i nie śnić snów, nie wróżyć wróżb...

Gdybym umiała się zatoczyć
jak pijak, co pod auto wlazł,
zabłądzić, zemdleć, zamknąć oczy,
zapomnieć tamten brzeg i las...

Gdybym umiała, choćby w kinie,
gdy serce nagły przetnie ból,
pomyśleć sobie: "Nic to, minie...
Przed nami jeszcze tyle ról"...

(Agnieszka Osiecka - "Ta nadzieja...")

poniedziałek, czerwca 18, 2007

Grasshopper

Kiedy zniknę,
Dobrze pilnuj grobu,
Koniku polny.

Issa

sobota, czerwca 16, 2007

Evil gene

Thanks to Felix i was noticed by other chemists like Ψ*Ψ. So i've decided to write my posts about chemistry in english. I'm interested in much more then only chemistry(especially in informatics) and therefore it won't be much to read here(at least in english), but i think it's a good way to take my english to the next level since I'm not a native english speaker ]:)

So... What i have done lately? Our friends from the Scientific Association of Biotechnology Students of Opole University invited two weeks ago ten of us(the Scientific Association of Chemistry Students) to take a test if we have the CCR-5 gene mutation. The CCR-5 gene is responsible for the synthesis of a protein that the HIV virus uses to recognise the as a target T cell. If a person has the CCR-5 mutation on both alleles(two copies of the same gene) then it's resistant aginst HIV(still it can be a carrier!), if only one allele is mutated it has a partial resistance and AIDS spreads much slower. A mutation on both alleles is rare - only 1% of the population has it. That's all about the theory. And now for something i like doing - photos.

I'm smiling right now, but I had to give a drop of blood later


Yup, that's MY eppendorf tube


And that's what's in it - watch out for vampires ]:)


After cell lysis it was not so colourful anymore...


Purification on a column


We added the polymerase and put it into the termocycler for PCR

Getting the results by polyacrylamide electrophoresis
← My DNA

← Control sample

And now behold - the proof that I am Evil ]:D

Note the 2 stripes on the 5th sample from top. It's mine and means that i have both - the normal and the mutated version of the CCR5 gene, ergo I am partial HIV resistant. Yeah baby, yeah ]:) Nice to know that.

niedziela, czerwca 10, 2007

Biochemisty and Jazz

Jeszcze się dzisiejszy dzień nie skończył, a już wiem, że chyba nie warto było wstawać dziś z łóżka. Jutrzejszy dzień też będzie bardzo obfity w niemiłe atrakcje. Ach...
W piątek musiałem skonfrontować się z własnymi błędami ubiegającego semestru. Nie było to zbyt miłe, ale przynajmniej miałem na tyle odwagi by stawić temu czoła, a nie jak zwykle podkulić jak pies ogon i uciec od kłopotów...

Ostatnio czuję się taki zawieszony pomiędzy stanem "chce mi się", stanem "nie chce mi się nic". Przykład? Oki - proszę bardzo. Z jednej strony zachciało mi sie to pisać, po czym odechciewa mi się jak mam formatować tekst, po czym znowu mi się chce jak wybiegam z robieniem screenów daleko do przodu...

A teraz do tej biochemii i jazzu w temacie. Wzięło mnie znów na sentyment do starych gier. Nie byle jakich, lecz tych na SNESa. Pierwszą grą jaką kiedykolwiek na tej konsolce grałem był Donkey Kong Country (wraz z kumplem przeszliśmy całą trylogię). No więc wczoraj wygrzebałem w necie stronkę z soundtrackiem do gry. Dziś siedzę i się uczę biochemii (przynajmniej próbuję) i słucham sobie tego jazzowego utworku w pętli... O dziwo jakoś pomaga - uspokaja myśli. Pewnie dlatego, że ciągle widzę tą piękną 16-bitową rafę koralową z gry...

czwartek, czerwca 07, 2007

Memories

Sprzątając dziś pokój znalazłem wspomnienie. Tak po prostu. Zagubione. Zapodziane. A jednak wróciło...

(...)
Jak kartki zerwane
ze starych kalendarzy
pożółkłe odbitki
w albumie sprzed lat,
czas śpiewa balladę
życia - które przemija
wspomnienie
- przeszłości ślad.
(...)

("Wspomnienie", Krystyna Kunigiel-Jabłońska)

Ghosts

Duchy. Owej parnej letniej nocy roiło się od nich wszędzie. Ich białe mgliste sylwetki unosiły się wokół starego cmentarza, który trzymał straż na urwisku nad jeziorem, bawiły się w chowanego za bluszczami zwisającymi z powykręcanych gałęzi łysych cyprysów, strzelających ku niebu nad atramentową taflą wody. Szeptały zapamiętale, a ich słowa ciurkały niczym krople wody przez mgłę, niemal tonąc w innych, bardziej namacalnych dźwiękach nocy. "Uciekaj. Uciekaj", wołały. Czy były to prawdziwe duchy, czy wytwory atmosfery i wyobraźni? Któż to mógł wiedzieć? Zresztą, czy to ważne?
Chyba muszę skończyć z szwendaniem się po dziwnych miejscach... No i zmienić książki, które czytam... ]:)

poniedziałek, czerwca 04, 2007

Bounded (to work)

Znowu mam ochotę po marudzić, a że nie mam komu to będę tutaj. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale ostatnio nienawidzę pewnej cząsteczki. Mój były obiekt zainteresowania, a obecny obiekt zemsty zwie się
kwas 3-amino-5-karboksy-1H-pirazolowy
i wygląda tak:

Prawda, że parszywie wygląda?

Przez tą cząsteczkę musiałem ostatnio strasznie dużo czasu spędzić przed komputerem pisząc bardzo długie nudne teksty. A niestety to dopiero początek magisterki...
Przez ostatnie 2 miesiące liczyłem tą cząsteczkę w różnych rozpuszczalnikach, a dziś wreszcie mam napisaną pracę na ten temat. Swoją drogą wyniki i tak nie zwalają z nóg. Wyszło to co już wcześniej przy syntezie wychodziło - kicha z tymi rozpuszczalnikami i tyle. Same obliczenia też były cudowne... Dynamika molekularna rozwalała układ i rozpuszczalnik zjeżdżał mi po cząsteczce jak ślina po szybie... Zresztą czy można mówić o rozpuszczalniku jak się ma coś takiego?

Aminopirazol + otoczka z 12 cz. dioksanu
Jak się tym zakręci to widać, że ta grupa karboksylowa coś nie bardzo z tym dioksanem chce "ten tego" ];)

I pomyśleć, że w ten weekend chciałem się pobawić systemem Lindenmayera w Blenderze... Ach...