czwartek, listopada 29, 2007

The Demon within

Michaił Wrubel - "Demon i anioł z duszą Tamary" (obraz do poematu Michaiła Lermontowa "Demon")
Lucifer
Tadeusz Miciński

Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal -- jak głuchy dzwon północy --
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.

Ja komet król -- a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę --
ja piorun burz -- a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ochydę.

Ja -- otchłań tęcz -- a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach --
jam błysk wulkanów -- a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.

Na harfach morze gra -- kłębi się rajów pożoga --
i słońce -- mój wróg słońce! wzchodzi wielbiąc Boga.

Słońce jest także moim wrogiem, a jutrzenka jej posłańcem. Piekło - wspomnienie nocy. Niebo? - Zapomnienie? Raj utracony. Widać swej natury nie można się wyprzeć... Zresztą, zawsze o niej przypominałem, ostrzegałem, a głos mój odbijał się echem od pustej przestrzeni wieczności... Kolejna śmiertelniczka na liście ofiar demona. Demonom się grzechów nie przebacza. Z demonami się nie rozmawia, chyba że... w wyjątkowych niezwykle rzadkich chwilach potrzebna jest akurat ich czarna moc do przenoszenia gór stąd dotąd. Ale tak poza tym to demony są po to, by nimi gardzić za to czym są. Zresztą, istoty które żyją fałszywymi marzeniami na nic innego nie zasługują...

I przeklął Demon zwyciężony
Szaleńczych marzeń swoich kłam.
Znów hardo powyciągał szpony
I beznadziejny, opuszczony,
Pozostał we wszechświecie sam!...

Spokojnej... wieczności.

poniedziałek, listopada 26, 2007

Nar(r)nia

Często mi się zdarza, że czegoś zapomnę. Zapominam zaparzyć sobie kawę po zagotowaniu wody. Zapominam gdzie położyłem klucze. Zapominam w jakim układzie mam zrobić TLC mieszaniny reakcyjnej(całe szczęście nie zbyt często). szukam długopisów i ołówków. Co tu ukrywać - jestem roztrzepany. Ogólnie są to jakieś drobnostki, ale wczoraj miałem większą wpadkę. Można powiedzieć, że powędrowałem sobie do Nar(r)ni. Swoim zwykłym zwyczajem znów wbiegłem na peron tuż przed odjazdem pociągu. Zadowolony z siebie, że zdążyłem, ba nawet miałem miejsce siedzące wyciągnąłem książkę, którą ostatnio czytam z wielkim zapałem i "wgryzłem się" w kolejne strony. Nie ma to jak siedzieć w ciepłym przedziale, mieć dobry nastrój i czytać coś interesującego, by przy oderwaniu oczów z książki okazało się, że ta stacja jest jakaś "dziwna". No cóż. Ładnie się jechało te 15 minut, szkoda tylko, że w złym kierunku. Wysiadłem na następnej stacji, która się okazała jak żywcem wzięta z opowiadania C.C. Lewisa. Stacja, dwie latarnie, droga i las. No, na tym mógłbym poprzestać opis tego bajkowego miejsca. Aha, wspominałem o śniegu i wietrze? Nie? No więc prószył, nie, padał mocno śnieg i strasznie wiało, a ja bez czapki w samym polarze(w końcu mam nie daleko od stacji do domu, więc po co ubierać się na cebulę?).
- Przyjedziesz po mnie?
- Będę tam dopiero za godzinę.

I tutaj mi się przypomina ta scena z filmu "Nic śmiesznego" jak ten reżyser dzwoni z budki telefonicznej w deszczu, a "jakieś wilki chcę się na niego rzucić"... Po krótkim rozeznaniu w terenie okazało się, że jednak ktoś tu mieszka.
- W którą stronę do kościoła?
- Tutaj prosto do latarni, a potem cały czas ulicą prosto 4 km przez las.

Shit happens. Drugi raz w życiu zdarzyło mi się, że pomyliłem pociąg, ale na takiej stacji to jeszcze nie byłem. Zanim po mnie przyjechała rodzina to zdążyłem przejść te cztery kilosy w śnieżycy przez las, wymarznąć w kość wywiany przez wszystkie wiatry i dojść do centrum najbliższego miasta.

Morał z opowiadania? Ja mam kilka:
A) Od dziś będę zawsze trzymał butelkę rumu w domu - nigdy nie wiadomo, kiedy znów będę musiał się szybko ogrzać.
B) Ostatni raz czytam coś w pociągu.
C) Nie ruszam się z domu po chleb bez zestawu survival takiego jak na wyprawę w Himalaje...

niedziela, listopada 25, 2007

Respect

Jaki dzień lubię najbardziej? Sobotę, bo wtedy mogę spać dłużej z rana. Jaki dzień nie znoszę najbardziej? Niedzielę, bo jest to dzień przed poniedziałkiem, w którym zamiast siąść sobie spokojnie z rana przed pc i zająć własnymi sprawami popijając przy tym podwójnie słodzoną, podwójnie mocną kawę jestem zmuszony do prowadzenia dość durnych konwersacji.
Operon, 2007-11-25 11:52:21:
witam! gdybys znalazl chwile i poszukał mi struktury piwalanu flumentazolu bylabym wdzięczna;-) pozdrooooo buntowniku z wyboru

]:) Lightnir, 11:57:40:
sama sobie poszukaj - od tego jest google

Operon, 12:10:16:
;-) takiej odpowiedzi sie spodziewałam!!!

Operon, 12:10:28:
każdy mezczyzna sie ze mna drazni

Operon, 12:10:30:
hmmm...

]:) Lightnir, 12:10:36:
bo głupia jesteś

Operon, 12:10:36:
ciekawe dlaczego??????????????

Operon, 12:10:38:
;-)

]:) Lightnir, 12:10:39:
jak myślisz

Operon, 12:10:42:
spadaj

Operon, 12:10:48:
sam jestes głupi

]:) Lightnir, 12:11:13:
czy firma farmaceutyczna badająca lek przez 20 lat i sypiaca grubą kasę udostępni jej wzór w necie na pierwszej lepszej stronie

Operon, 12:12:03:
zyjemy w swiecie cudów

]:) Lightnir, 12:12:03:
a poza tym to ja mam własne sprawy z jakimi się muszę użerać i nie jestem niczyją wyszukiwarką

Operon, 12:12:27:
nie traktuje cie jak wyszukiwarki;-) nie denerwuj sie

]:) Lightnir, 2007-11-25 12:12:30:
więcej szacunku do innych osób

(...)

Operon, 12:20:21:
a w dupie mam szacunke do ciebie oszolomie czubie z problemem egzystencjalnym!!!! podły wstrętny gnomie ty! kalesony a nie chłop! prawdziwy facet nie uzalaby sie swoimi problemami! za grosz dzentelmena z ciebie nie ma! w sumie egoista trzeba byc, wie ckomentarz o tym sobie podaruje! PACAN Z CIEBIE I TYLE! i juz nie chodzi mi o to ze poczules sie jak wyszukiwarka i ciprzykro nie przykro! gówno mnie to obchodzi szczerze mowiac, tez jestem egoistką!


Dobra przyznaję się. Jestem kawałem gnoja, który ma wyjątkowo trudny charakter i na dodatek borykającym się z problemami natury egzystencjalnej, niemniej jednak jak ja mam problem z czymś to nie zwalam się z tym od razu do kogoś. Sam staram się go rozwiązać w miarę własnych możliwości. Poszukam w google, poczytam i może znajdzie się jakieś rozwiązanie. Wychodzę z założenia, że skoro ja sobie cenię czas prywatny(szczególnie ten weekendowy) to pewnie też inna osoba też, dlatego nie wbijam się do kogoś drzwiami i oknami. Niestety chyba jestem jedyną osobą z taką mentalnością. Jacy ludzie są leniwi...

Po co mi w ogóle komunikator?

czwartek, listopada 22, 2007

Esoteric weekend

Oczy mi się rozjeżdżają
Nie zgadzają mi się strony
Gołębie wydziobują okruchy dobrobytu
Między krzesłem, a podłogą wszystko po staremu
(na na na na na na)
Nieznośna lekkość butów

Spokojnie! To tylko

Ezoteryczna Chemia
Jak zaczynam konferencję od tego, że stwierdzam, że zapomniałem pendrive'a z prezentacją w domu na 5 minut przed przyjazdem pociągu to znaczy, że zapowiada się ciekawa konferencja. Och, co to była za Szkoła Chemii! Jeszcze do tej pory mi w głowie szumi, a po laboratorium chodzę tanecznym krokiem i sobie nucę "ezoteryczną chemię". Chyba mogę powiedzieć, że to była najlepsza konferencja organizowana z ramienia ASSChemu, na której byłem(chociaż chciałbym być na XXIV OSCH w Wiśle, by mieć porównanie). Ukłony w stronę organizatorów oraz uczestników, bez których nie byłoby tego specyficznego klimatu. Ludzie jesteście wielcy. Co mi się podobało? O kurcze, gdzie tu zacząć? Żeby wymienić kilka: referat o fraktalach i pokazy z luminescencji (nie ma jak posłuchać sobie o czymś co mnie interesuje); mecz Polska-Belgia oglądany przez spitych żubrem chemików wrzeszczących przy akcji naszych "Edi Smolarek!" ]:D ; zaciekłe dyskusje naukowe, szczególnie te w "kuluarach"(kto był ten wie o co chodzi); "Call on Me" i inne asschemowe klasyki oraz wiele innych... Szkoda, że się skończyło, ale z drugiej strony chyba mój organizm by nie wytrzymałby długo takiego tempa produkowania dehydrogenazy alkoholowej oraz 20h doby.

Teraz to mam co wspominać na starość ]:) A jak dostanę Alzheimera do zawsze mogę sobie pooglądać zdjęcia i odświeżyć pamięć.

niedziela, listopada 11, 2007

It's full of Stars

W dniach takich jak dziś czekam na nastanie nocy, aby móc patrzeć w niebo na gwiazdy. Patrzę w górę, bo patrząc w dół widzę tylko planetę pełną idiotów. Dziś kiedy to goni mnie czas i zaplanowałem sobie masę rzeczy właśnie kilku z nich, niech no policzę - dwa... trzy... cztery... pięć... Tak, pięcioro idiotów stwierdziło, że ich problem, który nie jest problemem, jest akurat problemem i to w dodatku moim. Być może też hasłem dzisiejszego dnia było promowane prze kabaret OTTO "Ka-trzy-kropki-A". Jedyna osoba z którą bym chciał w tej chwili porozmawiać, jest zbyt daleko by się do niej wybrać osobiście, a światłowodem nie mogę bo serwery GG znów strajkują. W dodatku dostaję bardzo miłe maile:
Czemu olewasz spotkania klasowe? Czyżbyś nie tęsknił za koleżankami i kolegami z liceum?

Szczerze? Nie tęsknię. A jak się przypatrzycie w moje oczy to można zobaczyć jak rośnie we mnie mizantropia. Może jutro mi przejdzie, a może nie. Któż to wie? W takich przesranych dniach jak dziś, kiedy spada pierwszy śnieg, a człowiek nie widzi w nim już tego czaru białego puchu z lat dziecięcych; kiedy rozchorowany kot szuka sobie ustronnego kąta z dala od właściciela; kiedy każde "You got message master" oznajmia kolejne nadejście bzdurnego problemu zamykam drzwi do pokoju, gaszę światło, wyłączam telefon, komunikatory, thunderbirda i ... patrzę w niebo. Patrzę i tworzę sobie przestrzeń, gdzie moje myśli mogą nabrać spokojniejszego biegu. Snują się wtedy gdzieś między gwiezdnym pyłem. Jak dobrze, że mam wtedy czego posłuchać...

niedziela, listopada 04, 2007

Light me up!

Lately i find myself ether hitting with the forehead against the keyboard or asking my cat Hilda what she is thinking about the Python program I'm writing. "The madness can't be far away. Ah, yes... Here it is." Ok. For those of you lost souls interested in computer graphics and chemistry that stumbled on my blog by accident or worse developing the bad habit of visiting this site periodically heres something I rendered a few days ago.

A Luminol molecule.

I'd optimized the geometry using ArgusLab, loaded it into Pymol and then converted it to POV-Ray format using the python script i mentioned earlier. I had to edit the file by hand to get the glowing effect, but it was worth the effort. Unfortunately writing a GUI for my script, as I found, is really a pain in the ass due the lack of good tutorials for Tkinter and Pmw(the two python libraries I use for programing). The documentation is easy to find on the net, but figuring out how to use the widgets took me more then three days. And I got only one lame window with a tabbed notebook on it with some global light setting scrollers... Why every brilliant idea i have takes so long to implement? Ahh... Here comes the madness again... Maybe i should take a break and read an article of some scientific significance? Eee... or maybe I just play a bit Quake 3 Arena ]:)