niedziela, marca 26, 2006

Niedziela z Duchami

No może nie dokładnie z duchami. Mówiąc dokładniej z widmami - NMR, IR, UV-Vis.... czemu ja się tak katuję? Zazdroszczę czasem tym studentą z filologii, czy też z innych kierunków humanistycznych. Czytają sobie i czytają. Dyskutują sobie. Nic z tego nie wynika, ale jest ok. A u nas? Jest niedziela, a ja sobie nawet TV nie po oglądam, bo widma leża na stole :( W necie też sobie nie poszperam, bo chodzi jak ślimak. Jedyną atrakcją tego dnia było postawienie X'a na Archu. No może nie do końca... Chodził 1 min zanim wyskoczył error z fontami i sie już nie podniósł (ale logo NVIDIA mnie podniosło na duchu). Tyle do zrobienia, a tak mało czasu.... dobra kończę marudzić i idę jakoś produktywnie ten pozostały czas wykorzystać.

środa, marca 22, 2006

Słodko-gorzkie dni...

Ostatnie dni mineły szybko i mam mieszane z tego powodu uczucia. Co było fajne? Pokazy chemiczne na Dniu Otwartych Drzwi na UO, na których pierwszy raz zobaczyłem luminol life w akcji. Dla tych co nie wiedzą - luminol to taki związek, który podczas utleniania świeci (fachowo takie coś sie nazywa chemiluminescencja) . Jak się go zaleje wodą utlenioną to świeci jak świetlówka. Wygląda to mniejwięcej tak :) Co było do kitu? Tada, siostra mi sprawiła niezłą nieskodziankę - naściągała filmów przekraczając limit tak, że w środku miesiąca tepsa zredukowała mi transfer na neo do ok. 5 KB/s. Masaqra - teraz moge sie pożegnać z jakimi kolwiek większymi stronami z grafiką. Szukałem tutoriala jak się robi cienie drzew w Photoshopie i znalazłem stronkę. Jest tylko jedno ALE... Strona się wczytywała godzinę - serio, bez kitu - mam to udokumentowane. Tylko akurat teraz nie mogę fotki załadować z wiadomych powodów.... Jak ja to przecierpię do końca miesiąca?

wtorek, marca 14, 2006

I tried to look up to the sky but my eyes burned

No właśnie... jak mnie oczy bolą... Znowu siedziałem całą noc i sie uczyłem na kolokwium. Stwierdziłem, że trzeba odpocząć i zająć się zaległymi pracami, a nie marnować czas na wykładzie. Tak więc siedzę sobie teraz w domu, w ciepłym popijając herbatką malinową i uczę się na następne koło... Kółko sie zamyka :( A propos malin. W dzisiejszym "Metrze" znalazłem ciekawy felieton, adekwatny do mojego życia. Autora podczas zakupów w aptece zaczepiła hostessa proponując środek na stres o smaku malin.
zapytała z różowym od szminki uśmiechem, czy nie jestem przypadkiem narażony na nadmierny stres w pracy? Dziewczyna okazała się jasnowidzem! Co za błyskotliwość! Jak ona do cholery zgadła, że jestem zestresowany, siedzę po godzinach, nie wiedząc, za co się złapać, w związku z czym staram się unikać szefa i jego natrętnych pytań, a na dodatek w nocy cierpię na zaburzenia snu?! (...) Zapytałem hostessę, co robi wieczorem. Nie, serio -zapytałem, czy jej cudowny środek można przyjmować wspólnie z prozakiem, hydroksyzyną i innymi barbiturami, które już biorę. Dziewczyna zapewniała mnie, że jej środek jest lepszy, bo ma unikalny malinowy smak.
:] To ja chyba zostanę przy mojej herbacie malinowej. Taniej wyjdzie i lepiej dla zdrowia będzie.

piątek, marca 10, 2006

because paging sucks

No właśnie... Jako że dziś są rektorskie na uczelni i mam wolne marnuję swój czas na szperaniu w necie. No może nie do końca marnuję. Zabrałem się do robienia tej mojej prezentacji we flashu, ale szubko mi się znudziło... Więc zacząłem sobie przeglądać blogi ludzi na blogger.com - lot dookoła świata: USA, Germany, Brazil, znowu USA, Etiopia, kto by to pomyślał - znowu USA. Aż nagle trafiłem na takiego fotobloga. Koleś miał nawet ciekawe zdjęcia. No dobra, te laski maiły jeszcze coś na sobie... ale mniejsza o to. Znalazłem tam tego linka. Jak pomyślę, że szukając w wyszukiwarce grafiki zdjęć do prezentacji zmarnowałem 3 dni... Pod tym względem google jest do kitu. Od dziś mam nową zabawkę. A jak już najeżdżam na biedne google to polecam pobawić się tym (strzelam minkę jak Dr.Evil w "Austin Powers"). Kto by pomyślał, że silnik tej wyszukiwarki można w taki sposób wykorzystać. Swoją drogą to wiedział ktoś, że wirusy też z tego silnika korzystają, aby znaleźć potencjalny następny cel? Brrrr.... Wniosek: "Google is evil" Dowód:

PS. Słyszał ktoś hasło - "Join the dark side - we got cookies" ? Chyba nawet nieźle pasuje do google, co nie?

poniedziałek, marca 06, 2006

About life

Moje dzisiejsze rozmyślanie będzie natury nieco hakerskiej. A mianowice podczas dzisiejszego szperania w necie znalazłem ten oto znak:
Hmm, niby nic szczególnego, ale jak wyczytałem tutaj to jest to godło wszystkich hakerów. No i tu sie zdziwiłem. "Why?" - pomyślałem. Fajnie wygląda, bo proste, ale co w tym takiego szczególnego. No i 2 minuty później już wiedziałem jak bardzo się myliłem co do tego znaku. Jak wyczytałem jest to symbol oparty na grze "Game of Life", a właściwie nie grze, a symulacji. Po małym doinformowaniu się znalazłem stronę, na której jest opis, zasady oraz sama symulacja jako aplet. Jak ten aplet zobaczyłem to powiedziałem "aha, więc te durne wygaszacze i aplety w linuksie z migającymi kropkami, które zjadały tylko niepotrzebnie cykle procka robiły właśnie to?". O co chodzi. Stawia się pare kropek i one zaczynają cię rozmażać i ginąć zgodnie z zasadami. Jak to twórca ujął - "a self-organizing system". Sprawdziłem - obojętnie, czy "zamieszałem" kropkami, czy bawiąc się w małego Adolfa eliminowałem je po kolei - układ powracał mniej więcej do tego samego stanu. Nie da się tego zatrzymać, ani opanować. Co więcej - im dłużej się tym bawiłem tym bardziej mi to zaczeło przypominać, prawdziwe życie. Czemu? Bo widniały tam 3 struktury, które mają swoich odpowiedników w prawdziwym życiu:
  1. "Szary zjadacz chleba" (oscylator) - mryga, to tu to tam, ale pozostaje w dynamicznym spoczynku. Czeka tylko jak dojdzie do niego "fala" i go zniszczy, bądź wprowadzi w ruch.
  2. "Tsunami" - mrygają jak szalone i robią "fale" zmian. Ciągle są w ruchu, powodując reorganizację systemu.
  3. "Uciekinier" - taki nonkonformista, żadko się pojawiał, ale jak już to z jaką determinacją opuszcał układ kierując się ciągle w jednym kierunku. Chciałem zobaczyć co się stanie jeśli dojdzie do granicy planszy, ale jak się okazało jest ona praktycznie nieograniczona, więc te struktury w pierwszej kolejności eliminowałem.
Tak się zastanawiam do jakiej kategorii się wpisać... Chyba coś pomiędzy 2 i 3... No i taka moja refleksja - filozofia próbuje od zarania dziejów odpowiedzieć, na pytanie "Jaki jest sens życia?", a tu matematyka odpowiada "Jak najdłuższe mryganie" :P

piątek, marca 03, 2006

Świeże mięso

Dziś byłem, w ramach kursu pedagogicznego, na zajęciach z PPŚ (pedagogiczna praktka śródroczna). Dla tych co nie wiedzą co to jest. To takie zajęcia dla studentów - przyszłych nauczycieli - na których uświadamia się im, że jeszcze nie jest za późno, aby zrezygnować :] Dziś byliśmy na hospitacji lekcji w gimnazjum. Samo wejście do budynku było ciekawa - te małe potworki już zwęszyły "zdobycz" i zaczeły na nasz widok wydawać z siebie dziwne dźwięki - bhaaaawooohhuuu. Nie wiem jak reszta ludzi z mojego roku to odebrała, ale ja wtedy słyszałem już tylko "świerze mięso przyszło!". Jak chodziłem do podstawówki to dręczenie polonistki było zabawne - teraz jak mam stanąć po drugiej stronie, już się tak nie śmieję.... Ba znam nawet termin zgonu. Chyba sobie wypiszę nekrolog na 5 maja.... dostałem małej depresyjki jak wróciłem do domu. Zabrałem sie do nauki, ale nastrój mi się nie polepszył - tyle, że po tych kawach dostałem małego speeda. Poszperałem troche w google dla poprawy humoru i znalazłem wpisując "neurotic depression" ten film o wiewiórkach. Podobnie dziś chodziłem jak ta z prawej.

środa, marca 01, 2006

Kocham hardcore...

... ale bez przesady. Od poniedziałku miałem maraton kolokwialny. Najpierw w poniedziałek koło z polimerów, wtorek - aminokwasy, a dziś z organiki - związki aromatyczne. Bilans: organy napisane najlepiej w grupie (to ja jestem Bogiem :P ), ale za to bania z aminokwasów za brak części preparatywnej - sam sobie jestem winien. Trzeba było kserować zaraz na początku materiały... tja człowiek mądry po szkodzie... Mam nadzieję, że polimery też są zdane. Przez te trzy dni spałem dziennie niecałe 3 h. Chciałem wlepić fotkę, którą zrobiłem w wtorek, ale sobie daruję - nie będę straszył ludzi. Ale ogólnie jest OK - dziś mnie tylko nie bolą włosy, bo nie mają nerwów. Pozatym sie niewiele działo. Tak z tych 3 dniowych nudów to się zapisałem do wikipedii - jak napiszę, jakiś artykuł to się pochwalę. Jak narazie gonią mnie terminy, więc znów muszę Arch'a odłożyć na jakiś weekend.... damm. Może na 2-3 tydzień coś z tym zrobię. Porobię screeny (jak będzie X chulał) i Kobra będzie Happy - zakład, że zaraz to skomentujesz? :] PS. Nie mam czasu ostatnio na szperanie w necie, ale słyszał ktoś o najnowszym pomyśle amerykanów? Nie? To polecam stronę. Ciekawe czemu nie ma koszulki z napisem "I changed the Orbit"?