sobota, października 18, 2008

Stoic peace

Ja to mam szczęście do znajdywania się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiedniej chwili. Dwa tygodnie po tym jak zaszyłem się w tej pomorskiej prowincji okazało się, że linia kolejowa na Hel zostaje wyłączona ze względu na prace remontowe. Nie, żeby dojazd na Wydział zajmował mi ok. 2h czy coś... No, ale okazało się, że uruchomiono zastępczą linię autobusową. Kochacie PKP, bo ja tak? Nic tak nie sprzyja zawieraniu nowych znajomości niż wspólne wymyślanie wiązanek epitetów w kierunku polskiej kolei. W poniedziałek przekonałem się, że Polska tak bardzo nie różni się od Indii jeśli chodzi o jazdę publicznymi środkami transportu. Mało brakowało (tj. paru tych Japończyków w białych rękawiczkach upychających ludzi w tokijskim metrze), a setka ludzi weszłaby do jednego autobusu. Ponieważ następnego dnia nie miałem zajęć postanowiłem, że sobie odpuszczę podróż na wydział i zamiast tego zajmę się studium literaturowym. Problem w tym, że losu podobno nie można oszukać, więc z kolei następnego dnia uciekł mi autobus... Był późny wieczór, byłem pełen energii i nie chciało mi się czekać dwie godziny na dworcu, więc postanowiłem, że się przejdę. Abstrahując od tego, że to był głupi pomysł, to posiadał on swoje plusy. Na nieszczęśliwy wypadek jeśli kiedyś doczekam się małych chochlików, będę miał co opowiadać jak to tatuś wspinał się na morenę po torach w całkowitej ciemności mając dookoła tylko las wraz z dobiegającymi z niego odgłosami uciekających zwierząt. Przy okazji przekonałem się, że google czasem kłamie - trasę udało mi się przejść w półtorej godziny. Zawsze to jakiś zysk.

Dziwię się tylko, że przy tych wszystkich przeżyciach zachowuję stoicki spokój. To chyba przez te morskie powietrze ];)

wtorek, października 07, 2008

Sword

Alkohol poprawił mu humor. "Chodź zagramy w taką grę - bierzesz pierwszą lepszą książkę, otwierasz na setnej stronie i czytasz trzecie zdanie." Sięga po jedną książkę. Potem drugą, trzecią, czwartą... Czytają zdania wyrwane z kontekstu. Jest zabawnie. Wyciąga kolejną książkę. Setna strona jest pusta. Przewraca stronę wstecz. To tomik wierszy. Czyta.
Samookreślenie

Ja wyłoniony z dziejów
jak kropla deszczu z burzy
toczę się w kurzu życia
równie nietrwały. Dante
powiedziałby o sobie:
ja miecz wyjęty z rany.

Miecz... wyjęty z rany... Czuje nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej. Wtedy zauważa, że On znów stoi przed nim opierając się jedną dłonią o regał, a drugą wbijając mu w pierś. "Wiesz, że przede mną nie uciekniesz. Nie schowasz się nawet na krańcu świata." Na czarnej twarzy gościa pojawia się złośliwy grymas. Chciał powiedzieć - "Zawsze mogę spróbować", ale postanowił milczeć. Zamknął książkę i ruszył pić dalej. Rzut oka przez ramię. Gościa już nie ma. Pozostał jedynie wypalony ślad na regale w miejscu, gdzie spoczywała jego dłoń.

sobota, października 04, 2008

The eagle has landed

No właśnie, orzeł wylądował lub jak ja na to mówię - půjychała uopolskou řić na Pômoře (pol. pojechała opolska dupa na Pomorze). Nigdy bym się nie spodziewał, że po XXV OSCh kiedyś znów się zjawię w okolicach zatoki Puckiej. Tak się dziwnie złożyło, że wylądowałem w Mrzezinie - małej wiosce położonej na Kępie Puckiej. Klimat jest tu znośny za wyjątkiem chwil kiedy wieje, czyli przez jakieś 3/4 dnia. Myślałem, że na takim odludziu będę miał sporo czasu by poczytać jakieś mądre książki i wziąć się ostro za naukę, a tu tymczasem mamy bezprzewodowy internet... No i jak tu się skupić? ]:) Skoro już tu jestem, to jako zapalony wikipedysta postanowiłem odszukać pewne miejsce. W miarę szybko je też znalazłem, a chodzi mianowicie o pewien punkt z którego roztacza się widok na pradolinę Redy:
Tak dla porównania ten sam widok, tylko że latem, znajdujący się w Wikimedia Commons. Latem to zdecydowanie lepiej wygląda, a przynajmniej nie wieje zimny wiatr człowiekowi jak próbuje zrobić fotkę.

Wracając do tematu. Jak na niecały tydzień mojej obecności na pomorzu to strasznie mi się tu podoba. Szczególnie urzekła mnie otwartość ludzi których tutaj poznałem, a już na pewno rewelacyjna jest ekipa z którą mam zaszczyt pracować. Lepiej chyba nie mogłem trafić. I pomyśleć tylko, że przywiozłem ze sobą sporo obaw, złych wspomnień oraz solidną dozę wątpliwości. Ale z dnia na dzień to wszystko znika. Hmm... Jakoś nie potrafię tego opisać słowami i chyba najlepiej moje odczucia oddaje poniższy utwór.