niedziela, sierpnia 19, 2007

There's something fishy going on here...

Moja rodzina oraz nasi znajomi mają taką tradycję, że co roku w sierpniu robimy wypad na łowisko pstrągów. I co roku się zaczyna tak samo - siłą mnie wyciągają z łóżka i poganiają do samochodu. Dziś miałem tylko 10 minut na przebudzenie się, umycie i ubranie. O śniadaniu nie wspomnę, ale najgorszy był brak porannej kawy. Mogę nie jeść, mogę mało spać, ale jak ktoś mi odmawia porannej kawy to staję się od razu markotny i wstępuję na wojenną ścieżkę. Dobrze (dla innych), że pogoda była piękna i mi szybko przeszło. Czasem muszę sobie odpocząć na ławeczce z wędką w jednej ręce, a piwem w drugiej.

W takim lekkim nastroju podchwyciłem rozmowę pary łowiącej obok. Zresztą każdy by podchwycił, bo koleś znał całą masę epitetów zaczynających się na literki K,J,P i D na temat pstrągów, które nie biorą. No więc facet sobie siedzi i bluzga, a jego dziewczyna przychodzi i zaczyna argumentację słowami "Zostaw te ryby w spokoju. Zostaw - te - ryby. Zostawisz? Jak nie zostawisz to nie będzie dzisiaj seksu!" ]:D Żeby Greenpeace tak czasem argumentował... Ja na miejscu faceta bym posłuchał od razu, ale on udawał niewzruszonego jeszcze przez chwilę, po czym oddał kumplom wędkę i dał sobie siana.

Bilans dnia: 4 duże pstrągi na haczyku(w tym jeden wyciągnięty gołą ręką), spalona na czerwono twarz i zapach, którego nawet długa kąpiel nie zmyła.

Brak komentarzy: