W szkole lubiłem geografię, ba byłem z niej nawet dość dobry (przyznać się bez bicia kto z was umiał np. w dzień przesilenia jesiennego obliczyć kąt padania słońca o 12:00 nad własnym domem). Jak widać byłem dobry w te klocki. Wszelkie mapy nie są mi obce. Obojętnie czy to mapa fizyczna, polityczna, hydrograficzna, synoptyczna, hipsometryczna, geologiczna - na każdej potrafię się odnaleźć. Dziś jednak znalazłem mapę na której się pogubiłem. No... może nie do końca. Powiedzmy, że wiem mniej więcej gdzie jestem(ach, ta reguła nieoznaczoności Heisenberga...). Natrafiłem na dość ciekawą stronę z mapą nauki (samą mapę można pobrać tutaj). Jak się okazało amerykanie zebrali z grubsza ponad 800 000 artykułów naukowych wraz z słowami kluczowymi w wielką relacyjną bazę danych. Na jej podstawie stworzono model liczony metodą pola siłowego, gdzie bliskość poszczególnych węzłów zależy od ilości odwołujących się do siebie artykułów. Rzut tego modelu na płaszczyznę daje wspomnianą mapę, która przedstawia wspólne zależności pomiędzy biologią, biotechnologią, chemią, medycyną, technologią informacyjną, geologią, naukami socjalnymi oraz innymi gałęziami nauki. Jak się okazało "gałązka" na której ja siedzę(chemia peptydów) jest na takim zadupiu tej mapy, że nie wiadomo, czy to na pewno jest to. Nie ma to jak mieszkać w miejscu, które na mapie jest białą plamą ]:( Jeśli ktoś jeszcze nie wie co chciałby studiować, niech spojrzy na trendy rozwojowe i idzie w kierunku z największą liczbą powiązań. Swoją drogą to na wspomnianej stronie nawet zaznaczone jest w jakich gałęziach nauki działa NASA. Ładna mapa, ale można się trochę pogubić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz