poniedziałek, stycznia 01, 2007

Lestat i 3 gwiazdy

W życiu wampira przychodzi czas, gdy nieśmiertelność staje się nie do zniesienia. Życie i żerowanie w mroku, brak towarzystwa poza własnym to samotna i pusta egzystencja. Nieśmiertelność kusi, póki sobie nie uświadomisz, że spędzisz ją samotnie. Zasnąłem, w nadziei, że odgłosy mijających lat zanikną, jakby przyszła śmierć. Ale leżąc tam, słyszałem, jak mój dawny świat odchodzi, ustępując innemu... Lepszemu. Warto było znów się obudzić,bo nastał czas nowych bóstw. Nie były same ani za dnia, ani w nocy. Miałem się stać jednym z nich.
Dziś w nocy stałem się Lestatem po przebudzeniu. Jak? Oto moja historia. Noc. Krew pulsuje w każdej tętnicy, w każdym najmniejszym naczyniu mojego ciała. Jasna Luna od czasu do czasu spogląda na Ziemię. Wczoraj mrocznie spoglądająca spod konarów drzew, a dziś okryta welonem chmur biegnących nieubłaganie na północ. Stacja. Pociąg. Stacja. Szał, ból, gniew, złość, smutek, radość, upojenie chwilą - wszystko zlało się w jedno uczucie. Może to za sprawą pory dnia, a może po prostu za sprawą wokalu Villego Valo. Nie wiem. Ale wszystko we mnie pulsuje, a jeszcze nic nie piłem... Plan jest taki - "topimy wszystko w wódce". Dobry plan. Cały rok był jednym wielkim gównem, więc czemu go tak nie skończyć ? ... 31 grudzień godzina 23:34 plus/minus 5 minut względności alkoholowego upojenia. Jestem żałosny. Miałem się przecież upić, a nawet tego nie potrafię. Balkon. Jeszcze jedna kanapka z tym sosem i mnie weźmie. Zimno tutaj, trzeźwiąco zimno. Jest tak - burza obrazów w przeciągu sekund. To nie cała prawda, że w chwili śmierci człowiekowi życie staje przed oczami. To się dzieje zawsze jak człowiek się rodzi do nowego życia, ale wtedy tego jeszcze nie wiedziałem... A mogłoby być tak - drugi, bardziej pustoszący sztorm zawiał po synapsach... Dookoła szare fasady bloków, a pośrodku placu wierzba. Stojąc na tym balkonie zrobiłem to co robił już pierwszy jaskiniowiec obdarzony rozumem i mający już dosyć tego przeklętego ziemskiego padołu - spojrzałem w niebo. Selene znów w innej szacie. Do twarzy jej z tym rumieńcem. "Ha ha ha. Wyjebiście co nie? Masz!" Takie małolaty to niewiele potrzebują do szczęścia. Mi już niestety butelka szampana nie wystarcza... Mój wzrok powędrował w lewo. I wtedy ujrzałem to:
Czerwona gwiazda? Często ją widać. Ciekawe co to za jedna. Mars pewnie(Akurat była to inna gwiazda). Wzrok powędrował w dół i utkwił w jednym punkcie - na 3 gwiazdach. To chyba jest Orion, a te 3 to chyba jego pas. Nie myliłem się - to był Orion. Patrząc na nie uświadomiłem sobie czego tak naprawdę chcę w życiu i w jednej chwili cała ta przygniatająca mnie od dłuższego czasu depresja zaczęła słabnąć. Postanowiłem sobie, że Nowy Rok powitam nie życzeniami, które raczej się nie spełniają, a trójką postanowień - po jednym dla każdej gwiazdy. Teraz ode mnie zależy, czy w sylwestra 2007 zaświeci się dla mnie 3 gwiazda. Plan jest taki - w ciągu roku osiągnąć te 3 cele, jeden wynika z drugiego tak więc sukcesu połówkowego nie będzie. Albo wszystkie 3, albo wcale. ... Ta myśl pociągła mnie znów do świata żywych. Ba teraz mam długoterminowy cel w życiu. Z takim nastawieniem poleciałem na opolski rynek przywitać Nowy Rok. Dobre uczucie spotkać znajomych, zostać oblanym szampanem, zobaczyć jak kupa kasy spala się błyskiem na niebie i mieć po co żyć następnego dnia nawet gdyby miał się zacząć potężnym kacem. Teraz czekają mnie 3 hardcorowe dni nadrabiania straconego świątecznego czasu. Gwiazdo numer jeden trzymaj się, bo idę po Ciebie. ]:)

Brak komentarzy: