sobota, stycznia 05, 2008

Damn it!

Już jestem za stary na tą zabawę w "nie śpij dwie doby, wlej w siebie 5 litrów kawy i napisz wypracowanie na parę stron". Ten rok się wyjątkowo wrednie zaczyna. Chciałem ten pierwszy dzień pracy magisterskiej w nowym roku zacząć jakimś miłym akcentem tj. zjawić się punktualnie i ogólnie nic nie schrzanić. Chociaż z tym ostatnim to pomału dochodzę do wniosku, że nie powinienem nic dotykać, bo samym dotykiem psuję rzeczy. Dajmy na to takie acylowanie. Jedna kolba, zero dodatkowego sprzętu, czyli jak to się mądrze teraz w publikacjach nazywa "One-pot sythesis". Dodaje się bezwodnika octowego, a po 10 minutach wypada biały osad. Co tu można schrzanić? Wydaje się, że jest to idiotoodporne, ale tak się tylko wydaje. Parę ludzi robiło to już przede mną i zawsze otrzymywali biały osad. Mnie się udało otrzymać... żółty. Na samą myśl, że jutro będę to musiał oczyszczać już mnie skręca. A wracając do tego pierwszego dnia na laboratorium - jakie miłe słowa może otrzymać z okazji nowego roku magistrant od swego promotora? A na przykład takie:
Panowie, jak tak dalej pójdzie to możecie zapomnieć o dyplomie, bo wcale nie jest powiedziane, że kończąc studia musicie go dostać.
A mogłem studiować informatykę... Ale z drugiej strony to nie mam tam takich pięknych dziewczyn co na chemii ]:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

A z dziewczynami nigdy nie wie,oj nie wie się... ;)

niebla pisze...

Nie zrobisz dyplomu, mały problem, zrobisz karierę w polityce. Tak takich przyjmują z otwartymi ramionami. Żeby coś zepsuć nie trzeba dotykać, wystarczy wzrokiem

Lightnir pisze...

No to mnie podbudowałyście...