czwartek, maja 18, 2006

Coś w tym jest...

... w powiedzeniu: "życie ma słotko-gorzki smak". Skończyły się Piastonalia 2006. To miały być dla mnie najlepsze piastonalia na jakich byłem. Imprezy od rana do wieczora. Mieliśmy z koła chemików zaprezentować parę nowych doświadczeń. Niestety wyszło inaczej. 5 h przed pokazami w naszej siedzibie nastąpiła eksplozja. Całe szczęście nikomu się nic nie stało, bo wybuch był ok. 5:30. Serce boleje jak się patrzyło na wiadomościach na obrazy jak z Kosova. Całe szczęście ocalała Kronika Koła, w której są spisane wszystkie osiągnięcia poprzednich pokoleń członków koła. Planowany mecz siatkówki studenci vs. wykładowcy się odbył oraz grill po nim, ale deprechy przez ten dzień nikt nie był w stanie odgonić. Żeby chociaż na chwilę zapomnieć poszedliśmy trochę poskakać na dmuchanych materacach, które o południu wystawiono na boisku - sińce i obtarcia mam do teraz. Wybrałem się też na koncert Vavamuffin. Skoro w zakopcu przy "Jah jest prezydentem" wszyscy się świetnie bawili to pomyślałem, że life kolesie pewnie wymiatają. Nie zawiodłem się. Bardzo mi się podobało - chociaż i tak musiałem zaraz po biec sprintem na pociąg :/ Nie mówię już o tym, że miałem też laborki z organiki. No, ale cóż - jak jest szansa wyrobić się z materiałem w czasie to ja jestem za. Poprzedni semestr mnie nauczył systematyczności pod tym względem.

Brak komentarzy: