niedziela, maja 10, 2009

Chemistry - connecting people

„I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem”. Jeszcze dochodzę do siebie po tej imprezie... Jak było? Kto nigdy nie był na "Szkole" organizowanej z ramienia ASSChemu temu na darmo opisywać tą konferencję, a kto był ten zapewne będzie chciał znów pojechać. To trzeba po prostu przeżyć. Te kilka dni w roku są dla mnie zawsze magiczne, a wracam zwykle wyczerpany fizycznie i psychicznie niosąc nowy bagaż doświadczeń. Tym razem w moim worku doświadczeń znalazło się pierwsze wystąpienie w języku angielskim. Osobiście uważam, że darem człowieka jest możliwość popełniania błędów i uczenia się z nich. Ta konferencja jest idealnym miejscem na takie wspólne uczenie się. Ta jubileuszowa Szkoła Chemii była moją szóstą i poniekąd czułem się trochę jak taki dinozaur (jak dobrze, że nie byłem jedynym dinozaurem) wśród tylu młodych adeptów czarnej magii, nauki tajemnej tudzież zwanej Chemią. Jak to mawia moja babka: "Duch ochoczy, ale ciało słabe". Przez ból pleców nie wyszalałem się na parkiecie tak jak bym chciał. No cóż, będę musiał zadbać trochę o swoje zdrowie zamiast siedzieć przed monitorem popijając kawę. Wracając do tematu. Jak to wyglądało z perspektywy takiego chemicznego "wapnogaszonka"? Szczerze powiedziawszy całkiem solidnie jeśli chodzi o organizację. Czułem jedynie drobny niedosyt jeśli chodzi dyskusje podczas sesji referatowych i posterowych. No, ale to akurat można odbić sobie w kuluarach ];) Ja podczas takich kuluarowych pogawędek nawiązałem kilka nowych znajomości (pozdrawiam chemików z Wrocławia) oraz odświeżyłem stare znajomości (pozdrawiam Wrocław i Poznań) wymieniając się doświadczeniami poczynając od tych życiowych, a kończąc na naukowych. Przy okazji się dowiedziałem kto tu czasem zagląda. Ha, teraz was mogę namierzyć ]:P A tak serio, to mam nadzieję, że się następnym razem spotkamy w podobnym gronie gdzieś na Podhalu.

Brak komentarzy: