czwartek, lipca 03, 2008

Random thoughts vs work

Przez ostatni tydzień wydarzyło się naprawdę sporo. No może nie aż tak dużo, ale przynajmniej trochę myśli przewinęło się przez te zakamarki mojego umysłu, w których już kurz i pajęczyny tworzyły naprawdę gęstą, jednorodną masę. Miałem bardzo "życiowe przeżycie" (tylko tak potrafię nazwać te trzy dni pełne szczęścia, po których nastąpił ten jeden czarny, a za nim te szare...) związane z moją kotką Hildą.

Miałem też bardzo dziwny sen. W moim wypadku dziwne jest już to, że miewam w ogóle jakiś sen raz na te trzy miesiące. Ten jednak był wyjątkowy. Ciekaw jestem ilu osobom śni się psychoterapia grupowa gdzieś na podbiegunowej stacji polarnej, która nota bene znajduje się na pewnej wyspie zaczynającej się od litery S. Analyze this Freud.

Mam też nową zabawkę. W końcu wymieniłem mój stary zegarek na mobilne centrum multimedialne. Normalni ludzie, gdy takie coś dostają w swoje ręce zaczynają od ustawiania sobie jakiegoś dzwonka. Ale taki geek jak ja to oczywiście zaczął od konfiguracji dial-upu, gmaila, przetestowania funkcji wysyłania postów na bloggera oraz sprawdzenia jak to wszystko współgra z moim pingwinem. Po tym wszystkim teraz mnie ciągnie do nauczenia się J2ME, a chociażby po to by sprawdzić, czy moja hipoteza odnośnie możliwości sterowania PC i TV za pomocą IrDy jest prawdziwa (wg tego co mode2 outputuje to pomysł mógłby wypalić).

No a teraz trochę o to z czym się męczę - obrona pracy. To czy będę się podpisywał "mgr Lightnir" z kropką, czy bez ciągle jest pod znakiem zapytania. Najlepiej oddają to słowa piosenki, którą ostatnio sobie słucham.
So where is the passion when you need it the most?

Na to pytanie nie umiem sobie odpowiedzieć, ale powtarzam sobie ciągle "jeszcze tylko półtora tygodnia i będziesz miał to za sobą". Łatwo powiedziane. Szkoda tylko, że ciągle odrywają mnie od pracy nad realizacją tego planu myśli, obrazy, które muszę gdzieś schwytać - tutaj, na dysku, albo na kartce papieru:

Brak komentarzy: