wtorek, marca 27, 2007

Night, my lover...

Nocy, kochanko moja... przyjdź do mnie i otul mnie płaszczem utkanym ze światła gwiazd... złóż na mych ustach pocałunek zapomnienia... pieść mnie i dotykaj... całuj... daj wytchnienie i odpoczynek u twego boku... dziś nawet Księżyc nie będzie o ciebie zazdrosny... a nad ranem, kochanko moja, odejdź, pozostawiając mnie na cały dzień... wszak jutro wieczorem znów przyjdziesz... spragniona nowych doznań, stęskniona nowych wrażeń... Nocy, idealna kochanko...

(znalezione tutaj)

Znów się za tobą Nocy, kochanko moja stęskniłem. Za twymi czarnymi skrzydłami niewinności rozdartymi szeptem niewypowiedzianych słów... Za blaskiem twych oczów przenikającym przestrzeń jak ostrze zabójcy... Pragnąłem znów poczuć zapach parującej rosy na twej szyi... Przecedzić przez palce aksamitną rzekę twych włosów... Spocząć na twej wibrującej z każdym oddechem piersi i wsłuchiwać się w melodię graną przez Ciszę i bicie twego serca... Ty jedna pozwalasz odlecieć mym kruczym myślom z klatki dnia w przestworza, by tam zataczały swe kręgi... Cicho... Cicho, nie mów nic... Nie... Mów! Wypowiedz wszystko, a słowa niech będą pocałunkami... I leżmy tak w miłosnych objęciach odurzeni winem tej chwili...

Dlaczego odchodzisz? Zostań!
Wrócisz jutro?
Wróć...

niedziela, marca 25, 2007

Zapping

Od jakiegoś czasu komputer mi się psuje. Zapewne poszło coś na płycie głównej, ale nie jestem pewny. Kolega też nie był pewny co to jest, ale myśląc, że może to karta grafoczna podarował mi swojego starego GeForce'a. I w takim sposobem mam w domu teraz dwie karty:
  • GeForce 3 Ti 200 - moją starą, o większej wydajności
  • GeForce 4 MX 440 - o lepszym TV-OUTcie.
Czemu lepszym? No bo jakby to rzec... Mój GF przeszedł już swoje(czyt. zapachniał palonym bekalitem) i chyba jego wyjście TV-Out poszło do cyfrowej Valhalli... Anyway. Chciałem sobie pooglądać filmy na TV, ale niestety Małysz skakał i nie mogłem się dopchać do kina domowego ("Teraz oczy całego świata skierowane są na Adama... Piękne wybicie z progu... Jak on leci... Daleko, daleko... Czy będzie telemark? Cudowny telemark. Piękne noty za styl" - no dobra, rączki w górę \o/ i robimy falę \o\\o\\o\\o\\o\\o\. A teraz w drugą stronę - /o//o//o//o//o//o/). Wracając do tematu. No właśnie dobre słowo - "chciałem" sobie zobaczyć, bo jak się okazało moja przejściówka S-Video na Chinche się gdzieś zgubiła. I wtedy miałem chory pomysł - zbuduję sobie coś takiego. Jak się okazało nie taki znowu głupi, bo działa. Problem w tym, że nie miałem wtyczki S-Video, ale o tym później. Schemat ideowy jest następujący:
Ot, taki sobie kabelek
Euro poszło na rzeź ];)

PS/2 po "zabiegu"
Jak widać do transmisji AV potrzebny był mi kabel 4 żyłowy. Zrobiłem mały wypad do opolskiej Castoramy i kupiłem sobie 10 m 4-żyłowego kabla telekomunikacyjnego. Wtyczki chinche wykorzystałem ze starej przejściówki Euro->Chinche. Do tego wykorzystałem wtyk mini-jack z starych słuchawek oraz starą myszkę(sic!). Po co mi ta myszka była? Jak się człowiek przypatrzy wtyczce PS/2 myszki i wejściu S-Video karty graficznej to są one do siebie bardzo podobne. Oczywiście nie będą do siebie pasować, bo nie pozwoli na to kawałek plastiku. Ale od czego ma się śrubokręt, co nie? Zgrabny ruch i wtyczka bez plastiku pasowała idealnie. Jak się przekonałem to sprawa nie została przez to załatwiona. Piny są inaczej podłączone niż potrzebowałem, więc mysz musiała pójść na kolejny seans filmu pt. "Teksańska masakra piłą spalinową na myszce" ];) Wyglądało top tak: Polutowałem kable, następnie pokleiłem wtyczkę gorącym klejem. Dla złączy mini-jack i S-Video odlałem sobie z gorącego kleju formę zgrabnie chowającą w sobie kondensator i wszystkie druciki: Całość jeszcze okleiłem taśmą izolacyjną i kabel był gotowy do testów. Jak się przekonałem mój kabel działa niestety tylko na Geforce 4, bo moja stara karta wprawdzie nadaje jakiś sygnał, ale ulega on albo osłabieniu albo po prostu jest źle nadawany i telewizor go nie wychwytuje. Na razie raczkuję jeśli chodzi o konfigurację X'a z opcjami TV-OUT na moim pingwinie, ale już udało mi się sklonować widok.
Desktop pingwina widziany na TV

Teraz mogę testować moje prezentacje na większym ekranie i przy nieco innych kolorach.

Teraz tylko trochę się muszę zaczytać w jaki mądry sposób rzucać obraz filmu odtwarzanego w mplayerze na TV, podczas gdy Desktop pozostanie czyściutki. Ale to już inna historia...

niedziela, marca 18, 2007

Life on Oamok

Dziś miałem bardzo miłe popołudnie. Obejrzałem sobie naprawdę ciepły i piękny film. Piękny przez duże "P". O czym był? Jaki tytuł? Odpowiedź, że o pingwinach jest delikatnie mówiąc lapidarna i jeszcze z tego wyjdzie coś takiego. Film nosi tytuł "Marsz pingwinów" i jest bardzo pięknym dokumentem o wędrówce pingwinów cesarskich z oceanu do Oamok, miejsca w głębi skutej lądolodem Antarktydy, gdzie co roku odbywają się pingwinie gody. Po obejrzeniu tego dzieła zrozumiałem dlaczego dobrze się stało, że maskotką linuksa jest właśnie pingwin. Zwierzęta te wydają się nieporadne na lądzie, a jednak one same na tej białej pustyni uparcie i majestatycznie kroczą do celu. Są zdolne przeżyć w tych warunkach tylko dlatego, że trzymają się razem zbite w grupkę ogrzewając się nawzajem mimo, że szaleje śnieżyca, a temperatura powietrza spada do -40 C. Gorąco polecam wszystkim ten film chodź by ze względu na narracje, do której w polskiej wersji użyczył głosu Marek Kondrat. Przykład? Rodzice wędrują na zmianę wiele kilometrów po pokarm do oceanu by nakarmić młode co jest skwitowane takim tekstem ze strony piskląt:
Pingwiny mają dwie strony - czarną i białą. Biała oznacza, że nadchodzi jedzenie, czarna że się skończyło. My jesteśmy szare bo zawsze jesteśmy głodne.



PS. Dziś w nocy po parodniowym kombinowaniu doszedłem czemu mi serwer xorg padł po aktualizacji systemu. Sie okazało, że w nowej paczce sterowników nvidii nie ma już tych do mojego GeForce 3 Ti 200. Mała zmiana na inną paczkę i znów hulam z berylem ];) Pingwin rządzi (ten systemowy i ten cesarski).

czwartek, marca 15, 2007

L3tter5

3 rzeczy hamują rozwój cywilizacji:
- ludzka głupota
- ludzka ignorancja
- sprzedawcy komputerów

Nie lubię siedzieć przed komputerem podłączonym do internetu w stanie "online" lub jak kto woli "dostępny", bo z reguły mam do czynienia z ludźmi po drugiej stronie przypominają mi przynajmniej o jednej z wymienionych rzeczy. Dziś zrobiłem sobie mały off-time i posiedziałem na pr0n.pl czytając logi z IRC. Poniższy mnie po prostu sprowadził do poziomu dywanu

<m@lpa> ej chyba mam wirusa bo komp mi sie tnie...
<m@lpa> jak sprawdzic jakiego mam wirusa?
<qBs> przeskanuj dysk ;)
<m@lpa> ok...
5 minut później...
<m@lpa> i nic nie wykrylo... moze mam stara baze danych wirusow czy cos?
<qBs> a czym skanowales?
<m@lpa> nie wiem jak to sie nazywa....
<m@lpa> zaraz ci dam screena
<m@lpa> ok juz... tylko wrzuce na serwer...
<m@lpa> http://img143.imageshack.us/img143/1937/beztytuu2hz.jpg <qBs> rotfl xDD


Z innej beczki.

Szperając po innych blogach trafiłem wczoraj na taki tekst:
Zabawa na koniec roku szkolnego ^^
1. Złap najbliższą książkę.
2. Otwórz ją na 123 stronie.
3. Znajdź piąte zdanie.
4. Obublikuj je na swoim blogu razem z tą instrukcją.
5. Nie szukaj najfajniejszej książki jaką można znaleźć. Użyj tej, która faktycznie leży najbliżej Ciebie.

"Niedozwolone są pojedyncze białe włosy lub pęczaki włosków."
Herrscher/Theilig
"Rasy kotów"

Pomyślałem sobie - łaj not? I głupawka zaatakowała....
Zrobiłem 2 kroki na południe i podniosłem najbliższą książkę leżącą na podłodze.
"Enzymy restrykcyjne wykorzystuje się do rozcinania DNA na specyficzne fragmenty, które poddają się analizie i różnego rodzaju manipulacjom znacznie łatwiej niż cząsteczka wyjściowa."
Lubert Stryer
"Biochemia"

Chyba muszę zmienić otoczenie książek leżących najbliżej mnie na podłodze. Przekopałem pokój w poszukiwaniu jakiś "normalnych" książek tj. nie stricte naukowych i znalazłem jedynie 2 tytuły - "Wyspa skarbów" i "Porwani przez wikingów". ]:( Chyba najwyższy czas by przejść się do empika po jakąś dobrą książkę.

poniedziałek, marca 12, 2007

Vermillion Sky of Phoenix

Dziś wcześnie w nocy wreszcie skończyłem to co rysowałem już od ponad tygodnia...

Może kilka słów wstępu. Dwa tygodnie temu muzyka, której słuchałem sprowadzała się do H.I.M., Evanescence, Delain itp. klimaty. Ogólnie czarno-biały świat w którym ciągle pada deszcz, a niebo zawsze jest szare... Aż nagle usłyszałem tą jedną piosenkę Rurutii - Suzaku No Sora. Piosenki można posłuchać np. na Youtube w kilku klipach np. w tym z anime Bleach. Kiedy ją pierwszy raz usłyszałem porwała mnie wyobraźnia. Jakoś mi się od razu skojarzyła z zachodem słońca i wiejącym wiatrem(wtedy jeszcze nie znałem słów). Jak sobie zacząłem tłumaczyć tekst piosenki to się okazało, że naprawdę się nie myliłem. Szczególnie urzekły mnie wersy o rozpuszczającym się na niebie słońcu. Pogooglowałem w poszukiwaniu odpowiedzi skąd się wziął tytuł piosenki(jap. "Suzaku No Sora" znaczy tyle co "Niebo Suzaku" lub "Niebo Feniksa"). Japoński wyraz "Suzaku" nie przekłada się całkowicie na europejskie pojęcie Feniksa. Chodzi tu raczej o cynobrowego ptaka, Zhu Que, jednego z 4 chińskich Strażników Nieba, symbolu południa i lata. Jak poczytałem sobie dokładniej na ten temat przypomniała mi się postać Suzaku z gry w jaką kiedyś grywałem na GameBoy'u - SD Hiryu No Ken(Pięść Latającego Smoka).

I w ten sposób obraz w mojej wyobraźni poskładał się w jedną całość w dominującym odcieniu cynobru - w to:

(50 x 70 cm, pastel i ołówek)


Chciałem trochę sobie po eksperymentować z rysowaniem w stylu anime. Ten styl charakteryzuje się silną przesadą i zniekształceniem w formie, wyrażaniu uczuć i myśli. Czyli mówiąc krótko - tym czego mi było potrzeba tydzień temu...

Czasem przychodzą takie dni kiedy jestem rozgoryczony i jednocześnie mam tyle energii w sobie by najchętniej zacząć palić wszystko dookoła w popiół... Oby nikt nie stał mi wtedy na drodze...

niedziela, marca 11, 2007

Sunrise

Sunrise, sunrise
Looks like mornin' in your eyes
But the clocks held 9:15 for hours
Sunrise, sunrise
Couldn't tempt us if it tried
'Cause the afternoon's already come and gone

And I said hoo...

Uwielbiam takie poranki. U mnie akurat budzik się zatrzymał nie na 9:15, a na coś po 11... Niczym nie zakłócone długie wylegiwanie się w łóżku z rana. Wokal Nory Jones, promienie słońca przekradające się przez oczka w wzorze firan, a teraz jeszcze kawka z mlekiem. Czego jeszcze brak człowiekowi z rana by być szczęśliwym ??
Ja chcę tak każdy dzień zaczynać.
]:)

sobota, marca 10, 2007

First signs of spring

Tego tygodnia pojawiły się pierwsze oznaki wiosny. Słońce wyszło zza chmur, w moim ogrodzie krokusy otwarły kielichy, by kąpać się w blasku nowego dnia, a ja zabrałem ze sobą aparat fotograficzny by to uchwycić. Przez minione dni chodziłem z nim wszędzie robiąc głównie makrofotografie.

niedziela, marca 04, 2007

Down with the sickness

Taka scena.

Sobota. Odech. Dodech. Ciągle mało powietrza. Ciągle źle. Wysiadam z pociągu ledwo stojąc na nogach, które zdrętwiały jakby kąsane przez tysiące czerwonych mrówek. A więc oto jestem na miejscu, ciągnę się powoli chwiejnym krokiem z stacji w kierunku domu przemakając do suchej nitki w nawet obfitej mżawce słuchając "Ame no hate" Ruruti. Ironiczne nieprawdaż? (Dla tych co nie wiedzą - "Ame no hate" to po japońsku "Koniec deszczu"[słowa/melodia]). Jedni o tej porze pewnie wstają, inni piją kawkę zajadając się ciastem, a ja... No cóż - ja moknę licząc, że rześkie powietrze sprawi, że dojdę do domu...

Można się w 4 godziny rozchorować? Widocznie można skoro mi się udało dostać grypy żołądkowej w takim czasie. Ciekawy sposób spędzania czasu - popijanie fiołkowo-białych kapsułek wodą niegazowaną, wcinaniem słonych paluszków i patrzeniem godzinami jak to blask lampki aromatycznej rzuca cienie na sufit... Dopiero dziś po południu obudziłem się w miarę normalnym stanie.

Od dziś idę na pewniaka - tylko zdrowa żywność i filtrowana kawa.
A propos kawy - warto poczytać ten tekst, bo jak powiedział kiedyś poeta John Dryden:
There is a pleasure sure
In being mad which none but madmen know.

czwartek, marca 01, 2007

Cranes are flying by

"Mgły i żurawie"

Pilnujcie, pilnujcie ostatnich dni lata,
kiedy jeszcze zielone bije zegar chwile,
w które się już nieżywy karmin gęsto wplata...
Kobieto, włóż maskę i skrzydła motyle
i biegaj, i szukaj trwożliwie,
ciekawie w chińskim pawilonie i w szpalerów cieniu
(a mgła się już wznosi... Żurawie!!! Żurawie!!!) -
gdzie oczy wołające ciebie po imieniu? -

Pilnujcie, pilnujcie ostatnich dni lata,
gdy zielone wachlarze drzew migocą złotem. -
O kobieto przecudna, kobieto bogata,
szukaj za jaworami, za różanym płotem -
pytaj się pawiookich wód w okrągłym stawie,
gdy jęk wichru przepływa przez trzcin pióropusze
(a mgła się już wznosi - Żurawie!! Żurwie!!) -
gdzie usta, które miały całować twą duszę??

(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

Senny poranek...
Ale sny dziś uleciały jak papierowe żurawie...
Villemo dziękuję Ci za ciepłe słowa o poranku. Szkoda tylko, że dzień nie przyniesie mi nic dobrego... Ale przynajmniej wieczorem poleci kolejny żuraw. Może wykąpany w pomarańczach?
];)