sobota, sierpnia 02, 2008

Him in the rain

Jak ja nie znoszę tych przyjęć rodzinnych. Zawsze się staram w jakiś sposób z nich wykręcić, ale tym razem się nie dało. Na sześćdziesiątkę nie miałem wytłumaczenia... Jestem klasycznym przykładem antonimu słowa "towarzyski", chociaż nie wiem czemu niektórzy właśnie mnie za takiego uważają (są to z reguły osoby które mnie mało znają). Mam taką swoją strategię zachowawczą na takie okazje - usiąść na uboczu, a zarazem z dostępem do czerwonego wina i jakoś czas leci... Dziś jednak strategia zawiodła. To że nie będę miał możliwości przeprowadzić jakiejś rozmowy na poziomie, nie wspominając już o rozmowie na poziomie z jakąś piękną nieznajomą, to ja już od tygodnia wiedziałem, ale że akurat będę siedział koło Pokera tego nie przewidziałem. Czemu Poker? Powiem tak - nawet w grze w "kółko i krzyżyk" znajdzie sposób by człowieka okantować. Strasznie nie lubię dyskusji z tym cwaniakiem. Dziś przyjechał ze swoją narzeczoną i puszcza taki monolog:
- No to kiedy sobie znajdziesz żonę? Bo wiesz... jak masz problem to wpadnij do nas na parę dni do Krakowa. Coś ci załatwimy...

No rzesz ku#%$ m*&! Czy wyglądam jakbym jakiegoś alfonsa potrzebował? No to ja dziękuję za taką troskę! Jakbym potrzebował żony to jadę na Ukrainę i tam bez problemu się znajdzie z dziesięć chętnych blondynek (oczywiście nie na mnie tylko na paszport do UE). To że mu wystarczy dziewczyna która ma czym oddychać i jeszcze w dodatku potrafi przeliterować swoje imię, to nie znaczy że każdy ma takie upodobania. Ja sobie cenię elokwencję, erudycję i poczucie humoru opakowane niekoniecznie w ciele modelki, ale zdecydowanie z nutką tajemniczości i zmysłowości. Jest to coś czego osoby jego pokroju nigdy nie zrozumieją.
Drugi błąd jaki popełniłem tego wieczoru to wdałem się w dyskusję, a właściwie kłótnię z Fredem. Poszło o głupotę - aparat fotograficzny, który domniemanie zepsułem. Tak dla sprostowania - aparat ma dwa lata i robi poziome prążki na każdym zdjęciu. Jak wyczytałem w sieci jest to częsta przypadłość losowo występująca w kilku seriach aparatów. Najczęściej jest to wina technologii produkcji, gdyż matryca CCD aparatu jest chroniona żywicą epoksydową, a ta z biegiem czasu pod wpływem wilgoci się niszczy wynikiem czego jest naruszenie matrycy. Tłumacz człowiekowi, że sprzęt się zużywa i po paru latach już jest stary, a on ci że baterie były nie te. Przysłowiowe - ty o wozie, ja o kozie. Oczywiście, że się nie znam na sprzęcie elektronicznym, a już na pewno nie potrafię poprawnie obsłużyć aparat cyfrowy (nota bene robiąc przy tym całkiem kiepskie zdjęcia), a nie wspominając już o obsłudze komputera... Tak mi się ciśnienie po tym wszystkim podniosło, że wyszedłem na spacer by się uspokoić. Na bardzo długi spacer w deszczu (bez parasola) słuchając sobie HIMa...

Po tym spacerze naszła mnie taka myśl. Mam szczerą nadzieję, że na mnie ta gałąź rodziny się skończy. Tym samym oszczędzę dzieciom, których nigdy nie będę miał takiego obejścia, no bo przecież rodziny się nie wybiera, nieprawdaż?

2 komentarze:

niebla pisze...

"Ofelio, idź do klasztoru!" ]:>

Anonimowy pisze...

spokojnie... nie znasz jej dziś, poznasz jutro... a okaże się lepsza niż w najskrytszych marzeniach... tylko patrz uważnie na tych co spoglądają na Ciebie z ukrycia... bądź czujny:)