poniedziałek, maja 05, 2008

Shadowdancer

Bycie cieniem ma swoje uroki. Najszybszemu biegaczowi cień nie ustąpi na krok. Cień jest niestrudzony, nie zna głodu, ni zmęczenia. Zawsze jest w centrum rozmowy przysłuchując się najskrytszym sekretom, a jednak nikt nie zwraca na niego uwagi. Po prostu milczy i obserwuje...

Przez ten długi weekend majowy byłem jak taki właśnie cień - milczący i obserwujący. Miałem sporo czasu na refleksje nad osobami z którymi utrzymuje kontakty. Spojrzałem na znajomych nieco bardziej z dystansu i oczyma innych ludzi. Tak po prostu. Nie komentując. Bez wyrobionego zdania. Patrząc neutralnie z każdej możliwej tylko strony. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to co zobaczyłem. Prawdziwych przyjaciół poznaje się podobno w biedzie. Ja myślę, że to prawdziwe oblicze ludzi poznaje się dopiero wtedy jak spojrzymy na nich obiektywnie i z dystansu. Zadziwiające jak przez takie spojrzenie bliscy stają się tylko znajomymi, znajomi obcymi, a obcy znajomymi. Nic nie trwa wiecznie. Pozostaje prawda, którą trzeba przyjąć taką jaka jest.
Staff Leopold

Harmonia

Miałem wielkie pogody i chmurne niewczasy,
Krok mój, zdobywczy niegdyś, zmienia się w obrończy,
Nie wróżą mi zwycięstwa me z czasem zapasy,
Zostaje prosta prawda, że wszystko się kończy.

Lecz chociaż zgasło lato i jesień wnet minie,
Zmierzch mi się nie uśmiecha w rozdźwięku udręce,
W sobie zestrajam sprzeczny ten świat, Apollinie,
Boś chyba po to dał mi lutnię w ręce.

Brak komentarzy: