sobota, kwietnia 26, 2008

Victim

Dwa dni temu zostawiłem moją kotkę Hildę na noc na dworze, bo w końcu ileż może siedzieć sama w domu. Chciałem dobrze, ale ... to był błąd. Gdy na drugi dzień otworzyłem drzwi siedziała skulona pod schodami. Początkowo myślałem, że to z zimna, bo noce bywają jeszcze dość chłodne, ale gdy po długim przywoływaniu wreszcie się ruszyła uświadomiłem sobie dlaczego to robi. To jest jeden z powodów czemu nie znoszę ludzi. Tego nie można nazwać głupotą, bezmyślnością. To po prostu okrucieństwo. Ktoś musiał jej czymś zdrowo przywalić w grzbiet, bo biedaczka ledwo co chodzi. Jeden z moich poprzednich kotów - Tiger(czyta się tak jak się pisze, a nie "tajger", bo w końcu nie pochodził z głębi jakuckiej tajgi) - też kiedyś tak wrócił, a właściwie przyczołgał się wyjąc przy tym niemiłosiernie. Weterynarz po tym jak zdiagnozował złamaną i przemieszczoną miednicę stwierdził "dobrze, że to kocur, bo kotka by porodu nie przeżyła". Z Hildą całe szczęście nie jest tak źle, chociaż teraz większość czasu spędza zwinięta w kłębek na kanapie.

Może mi ktoś wytłumaczyć skąd się biorą tacy ludzie, bo ja tego nie rozumiem? Ktoś miał ciężkie dzieciństwo i teraz musi się odreagować na zwierzęciu? Jestem w stanie zrozumieć, że nie każdy przepada za "sierściuchami". Sam nie jeden raz przeganiałem obce koty z podwórka, ale nigdy ich niczym nie okładałem ani niczym nie rzucałem w nie. Najchętniej przywaliłbym teraz w krocze temu człowiekowi, który tak urządził mi kota. Tak w ramach akcji "oko za oko - krocze za grzbiet".

2 komentarze:

niebla pisze...

Smutne.
Ludzie pastwią sie nad zwierzętami, pastwią się nad innymi ludźmi. Nie ma dobrego wytłumaczenia na takie zachowanie. Gdyby nie było ogólnoludzkiego przyzwolenia na takie działanie, zostałoby ono wyeliminowane. Ale tak nie jest...

Lightnir pisze...

Ja myślę, że w każdym człowieku istnieje ten pierwotny, destruktywny pierwiastek zła. Problem w tym, że niektórzy ludzie nie potrafią go kontrolować i pastwią się nad innymi.

Hildzie już lepiej. Dziś nawet pochodziła sobie pół dnia po mieszkaniu, ale to nie to samo co wspólna gonitwa po pokojach...