Dziś był termin. Często zdarza mi się spóźniać, więc przyszedłem wcześniej. Siedzę sobie w poczekalni i słyszę jak z gabinetu dochodzą dźwięki różnych wierteł wżynających się w kość. Po jakiś pięciu minutach przyszła do pracy, chyba pani radiolog i nawiązała się taka dyskusja radiolog-stomatolog:
No, bo wiesz ten mój teściu to ma fatalne zęby. Jak mu tą szóstkę wyrywano to było ciężko. Nie dość, że się ząb złamał na pół od tych dźwigarów to mu strasznie ropa poleciała. Dużo mu się tej ropy nazbierało pod tym zębem. Trzeba było przerwać na piętnaście minut, żeby najpierw wszystko wyciekło. A mówię ci nieźle go bolało. Zużyliśmy trzy ampułki tego normalnego środka znieczulającego i jedną tą... mocniejszą.Całej historii wysłuchałem oczywiście przy akompaniamencie brzęczącego wiertła. Nie ma to jak poczuć klimacik z gatunku survival-horror zanim się jeszcze wejdzie do gabinetu... W końcu przyszła moja kolej. Pani doktor zajrzała i stwierdziła: "My nie usuwamy ósemek. Tu trzeba chirurga. Umówię Pana na termin. Najbliższy jest za dwa tygodnie. Może być?". Dwie minuty i nie było mnie już w gabinecie. Najszybsza wizyta u stomatologa jaką w życiu miałem. Tak się teraz zastanawiam, czy mam się z tego powodu cieszyć, czy płakać. Może po prostu powinienem iść na spacer... po suficie.
1 komentarz:
Obawiam się, że czterokrotnie będę miała wątpliwą przyjemność pójść z tym samym problemem;(
Na przyszłość to w Akademii Medycznej usuwają całkiem nieźle;P
Prześlij komentarz