wtorek, lutego 10, 2009
"The Armada Fortress"
Parę dni temu podczas robienia porządków znajomi znaleźli bardzo stary i dziwny laptop. Cegła to niesłychana, a ponieważ nie wiadomo co to dokładnie jest i czy jest sprawne dali mi do przejrzenia. Takim oto sposobem znalazłem sobie coś do zabawy w chwilach kiedy czekam na wyniki dynamiki molekularnej liczonej na klastrze. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem czemu to takie grube jest - laptop był połączony ze stacją dokującą. Ba, sam bez stacji posiada uchwyt w którym jest bateria i można go nosić jak walizkę. Po wygooglowaniu hasła "Compaq Armada 4120" miałem już mniej więcej parametry techniczne. "Procesor 266 MHz, dysk 4 GB, 64 RAM, matryca 13.9 cala". Aż mi łezka nostalgii stanęła w oku, bo to "coś" jest lepsze od mojego pierwszego komputera. Podpiąłem zasilacz, wcisnąłem przycisk Power i w napięciu oczekiwałem na reakcję. Mrok matrycy zmienił się w odcień szarości, po czym ochoczo popłynęła seria fosforycznych numerków. 16384 KB. Dawno nie czułem takiego entuzjazmu z powodu dźwięku "bip-bip" połączonego z komunikatami błędów BIOSa. It's alive! Po tylu latach jeszcze się uruchamia. Mój entuzjazm zgasił jednak następny komunikat: "Power-On Password: ". Od komputerów z hasłem do biosa, bardziej irytujący są tylko właściciele komputera z hasłem do biosa, którzy zapomnieli jakie jest hasło. Po cóż są zabezpieczenia komputerowe, jeśli nie po to by się z nimi mierzyć? Zabrałem się więc do dobierania do płyty głównej licząc na to, że jak w każdym komputerze, będzie zworka to przywrócenia ustawień fabrycznych. Mój pierwszy komputer miał więcej zworek niż kondensatorów. Ten compaq o dziwo nie ma ani jednej! Co począć? Sporo czasu mi zajęło sprawdzenie rad znalezionych w sieci, kiedy natknąłem się na informację, którą zdają się potwierdzać obserwacje. Hasło jest zapisywane w eepromie na płycie głównej. Czyli żeby złamać hasło trzeba odlutować chip, go przeprogramować lub odczytać je programatorem, a następnie wlutować z powrotem. Inna opcja to podmiana wspomnianego chipu na fabrycznie czysty i tę opcję mam zamiar w najbliższym czasie wypróbować. Stosowny eeprom dziś zakupiłem, więc może coś z tego wyniknie. W każdym razie z tutejszym administratorem sieci doszliśmy do wniosku, że skoro laptop nie ma żadnych interfejsów sieciowych i ma tak zabezpieczonego biosa to jest on jak taka forteca nie do pokonania. Ciekaw jestem, czy uda mi się pokonać fosę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz