Zrobiło się cieplej i mnie wyrwało na wypad rowerem. Jak widać na zdjęciu owo enigmatyczne miejsce w które się wybrałem ma swój urok. Lubię tam jeździć, by oczyścić myśli. Gdzieś schowana w lesie leży ta moja ulubiona polana przy której stoją sypiące się piece wapienne. Same piece nie są tutaj niczym dziwnym - można je spotkać na każdym kroku, nawet w herbie miasta. To miejsce ma dla mnie specyficzny odprężający klimat. Leży jak gdyby na skraju dwóch światów. Wchodząc na polanę ma się wrażenie, że natura "odbiła" sobie to miejsce od człowieka tworząc czyniąc je niedostępne. Ale wystarczy wyjść z polany, a naszym oczom ukaże się widok na panoramę miasteczka i odnosimy wrażenie, że cywilizacja jest na wyciągnięcie ręki. Ale to tylko wrażenie... Ostatnio gdy tam byłem minęła mnie o 20m sarna. Kiedy teraz tam byłem natknąłem się na tego oto mieszkańca pieca:
Nie wiem czemu, ale jakoś mi się skojarzyła nazwa "Wieża Wiewiórki". Być może za sprawą pewnej powieści Sapkowskiego... ]:) W każdym razie po 30 minutach biegania wkoło pieca z aparatem w ręku jak ostatni idiota co pierwszy raz widzi na oczy takiego rudzielca stężenie endorfin w moim organizmie osiągnęło tak wysoki poziom, że do tej pory czuję ich pobudzający wpływ. Nie ma to jak obudzić w sobie instynkt łowiecki. Może nie miałem łuku, ale wróciłem do domu z ustrzeloną nieco inną zwierzyną... Swoją drogą ciekaw jestem jak smakuje smażona wiewiórka podana w sosie z borówek.
1 komentarz:
wiewiórki są pyszne, ale musisz uważać, bo wiele z nich choruje na wściekliznę :]
Prześlij komentarz