niedziela, sierpnia 26, 2007

Double trouble


Zaraz sobie po marudzę na mój ulubiony temat, a mianowicie jakim to komputer jest durnym narzędziem, więc jeśli ktoś nie chce tego czytać niech od razu sobie zobaczy ten krótki, ale jakże nastrojowy flash opisujący mój aktualny stan emocjonalny.

Matka kupiła sobie używany komputerek, ot taką maszynkę do pisania(czyt. Duron 700 MHz & 128 MB RAM). Kto miał się zająć powciskaniem guziczków i przykręceniem śrubek? Teraz już wiecie czemu diabeł nie śpi - lata z śrubokrętem ];) A jeszcze pisałem koleżance na GG, że pewnie zajmie mi to jakieś dwa dni. Śmieszne, bo naprawdę tak było! Musiałem dokupić kartę sieciową, bo oczywiście brakowało wtyczki, a pocztę mamusia chce mieć. Nie znoszę tej polityki bezpieczeństwa na XP. Rozumiem, że każdy PC powinien być jak najlepiej zabezpieczony, ale ja chciałem tylko udostępnić połączenie internetowe, drukarkę i może jeszcze parę plików... By nie latać jak głupi między parterem, a pierwszym piętrem zalogowałem się zdalnie na własnego peceta i siedząc przy jednym, popijając kawę i gryząc paznokcie myślałem, dlaczego nie mam uprawnień by wejść na udostępnianą drukarkę. Przeszukałem net, dokształciłem się i wypiłem przy tym litr kawy, ale wieczorem już działało. Zadowolony z siebie rozłączyłem zdalną sesję i poszedłem na własny komputer. A tu niespodzianka - czarny ekran. "Eeee... pewnie się zawiesił". Reset. Jak sie można domyśleć nie pomogło. Skończyło się na tym, że przywracałem system do stanu sprzed 2 dni i cała moja praca poszła na marne... Ach, nie ma to jak robić coś dwa razy szybciej za pomocą komputera, czego normalnie nigdy bym nie musiał robić bez niego. Teraz przynajmniej już wszystko działa i mogę się zająć bardziej produktywnymi sprawami - chodzeniem na baalruny ]:) W końcu trochę odpoczynku mi się też należy. A tak swoją drogą to przeraża mnie myśli, że znam hasła na pocztę i GG rodziców. Może jak się upiję to zapomnę? ];)

wtorek, sierpnia 21, 2007

Lady of the Lake

Na powierzchni wody
Widzę twoją twarz
Ciągle zamyślony
Patrzysz w swoją dal

Gdybyś pojął to jezioro
To byś pojął cały wszechświat
I zrozumiał mnie

Pragnę być jeziorem
Pływaj w nim gdy chcesz
Dam ci swoje tonie
Tylko ujrzyj mnie


Ta piosenka Doroty Miśkiewicz grana w jednej z wizualizacji winampowego MilkDrop'a stała się inspiracją do tego rysunku. Niestety moje lenistwo sprawiło, że długo trwało wykończenie. Przedwczoraj znalazłem bardzo ciekawą stronę z pracami pewnego artysty i coś znów we mnie drgnęło, żeby popracować nad rysunkiem. I tak oto wreszcie o 3 w nocy udało mi się skończyć. Tak sobie teraz myślę, że chyba lepiej zrezygnować z wyraźnych konturów, bo mi nie wychodzą, a pobawić się bardziej cieniami. Sam się zdziwiłem jak ciekawie wyszły mi gałęzie drzew w świetle księżyca...

niedziela, sierpnia 19, 2007

There's something fishy going on here...

Moja rodzina oraz nasi znajomi mają taką tradycję, że co roku w sierpniu robimy wypad na łowisko pstrągów. I co roku się zaczyna tak samo - siłą mnie wyciągają z łóżka i poganiają do samochodu. Dziś miałem tylko 10 minut na przebudzenie się, umycie i ubranie. O śniadaniu nie wspomnę, ale najgorszy był brak porannej kawy. Mogę nie jeść, mogę mało spać, ale jak ktoś mi odmawia porannej kawy to staję się od razu markotny i wstępuję na wojenną ścieżkę. Dobrze (dla innych), że pogoda była piękna i mi szybko przeszło. Czasem muszę sobie odpocząć na ławeczce z wędką w jednej ręce, a piwem w drugiej.

W takim lekkim nastroju podchwyciłem rozmowę pary łowiącej obok. Zresztą każdy by podchwycił, bo koleś znał całą masę epitetów zaczynających się na literki K,J,P i D na temat pstrągów, które nie biorą. No więc facet sobie siedzi i bluzga, a jego dziewczyna przychodzi i zaczyna argumentację słowami "Zostaw te ryby w spokoju. Zostaw - te - ryby. Zostawisz? Jak nie zostawisz to nie będzie dzisiaj seksu!" ]:D Żeby Greenpeace tak czasem argumentował... Ja na miejscu faceta bym posłuchał od razu, ale on udawał niewzruszonego jeszcze przez chwilę, po czym oddał kumplom wędkę i dał sobie siana.

Bilans dnia: 4 duże pstrągi na haczyku(w tym jeden wyciągnięty gołą ręką), spalona na czerwono twarz i zapach, którego nawet długa kąpiel nie zmyła.

czwartek, sierpnia 09, 2007

Asynchronous

Nienawidzę tego stanu asynchroniczności w moim życiu. Ostatnio mam wrażenie, że wszystko się sypie. Nawet nie mogę doprowadzić do ładu takiej prostej potrzeby fizjologicznej jak potrzeba snu. Codziennie budzę się o innej godzinie. Wstawanie o 2 w nocy może ma i swój urok, ale za to przesunięte godziny za dnia mnie wykańczają. Chciałem już tu tyle razy coś skrobnąć z moich myśli, ale za każdym razem coś niespodziewanego powoduje, że nie wyrabiam za listą TODO na moim monitorze. A dzisiejszy dzień to już był mega frustrujący.

Zadanie na dziś było takie: Zbudować mini-latarkę UV na baterię typu AAA.

Łatwo się mówi... Najpierw połowę poranka zajęło mi tłumaczenie matce jak skonfigurować komórkę. Czemu tak długo? Odp.: "A czemu teraz mam 'odbiorca' w esemesach. Zawsze miałam 'doręczono'?", "A zadzwoń no. Chcę zobaczyć jaka melodia będzie." itp. ... Do tego jeszcze szukałem po necie nuty paru piosenek i używając kompozytora na tej nokii stworzyłem parę dzwonków(ten model akurat nie ma wapu, więc nie można iść na łatwiznę i pobrać :/) . Nie żebym narzekał. Zrobiłem to raczej z przyjemnością, ale strasznie dużo czasu na tym straciłem. Drugie pół dnia straciłem znowu przez to durne urządzenie zwane telefonem komórkowym(znów oczywiście nie moja). Babcia dostała parę dni temu od rodzinki używaną komórkę, ale instrukcja obsługi się oczywiście gdzieś zawieruszyła i problem jest już chyba oczywisty... Oczywiście komu rodzina będzie dupę zawracać? A no tak temu biednemu diabołowi co chciał dziś tylko niewinnie latarkę UV sobie zbudować. Się wkurzyłem, poprosiłem grzecznie google o pomoc i instrukcja obsługi w dodatku po polsku się znalazła. To czemu pół dnia jak instrukcja była po 5 minutach? A walczył ktoś z drukarką zacinającą kartki w 99% i przyschniętymi kartridżami? Nie? To życzę miłej zabawy, bo mi mile 3 godziny minęły zanim 15 stron wysokiej jakości druku leżało na moim biurku. Do tego sobie jeszcze przy tym pomedytowałem "Jestem oazą spokoju. Pier...., kur..., wyje.. wyluzowanym kwiatkiem na przejrzystej kur... tafli jeziora".

A miało być tak pięknie... Może sen mnie trochę zsynchronizuje. A od jutra wypowiadam świętą wojnę telefonom komórkowym ];)