Zaraz sobie po marudzę na mój ulubiony temat, a mianowicie jakim to komputer jest durnym narzędziem, więc jeśli ktoś nie chce tego czytać niech od razu sobie zobaczy ten krótki, ale jakże nastrojowy flash opisujący mój aktualny stan emocjonalny.
Matka kupiła sobie używany komputerek, ot taką maszynkę do pisania(czyt. Duron 700 MHz & 128 MB RAM). Kto miał się zająć powciskaniem guziczków i przykręceniem śrubek? Teraz już wiecie czemu diabeł nie śpi - lata z śrubokrętem ];) A jeszcze pisałem koleżance na GG, że pewnie zajmie mi to jakieś dwa dni. Śmieszne, bo naprawdę tak było! Musiałem dokupić kartę sieciową, bo oczywiście brakowało wtyczki, a pocztę mamusia chce mieć. Nie znoszę tej polityki bezpieczeństwa na XP. Rozumiem, że każdy PC powinien być jak najlepiej zabezpieczony, ale ja chciałem tylko udostępnić połączenie internetowe, drukarkę i może jeszcze parę plików... By nie latać jak głupi między parterem, a pierwszym piętrem zalogowałem się zdalnie na własnego peceta i siedząc przy jednym, popijając kawę i gryząc paznokcie myślałem, dlaczego nie mam uprawnień by wejść na udostępnianą drukarkę. Przeszukałem net, dokształciłem się i wypiłem przy tym litr kawy, ale wieczorem już działało. Zadowolony z siebie rozłączyłem zdalną sesję i poszedłem na własny komputer. A tu niespodzianka - czarny ekran. "Eeee... pewnie się zawiesił". Reset. Jak sie można domyśleć nie pomogło. Skończyło się na tym, że przywracałem system do stanu sprzed 2 dni i cała moja praca poszła na marne... Ach, nie ma to jak robić coś dwa razy szybciej za pomocą komputera, czego normalnie nigdy bym nie musiał robić bez niego. Teraz przynajmniej już wszystko działa i mogę się zająć bardziej produktywnymi sprawami - chodzeniem na baalruny ]:) W końcu trochę odpoczynku mi się też należy. A tak swoją drogą to przeraża mnie myśli, że znam hasła na pocztę i GG rodziców. Może jak się upiję to zapomnę? ];)