Odnoszę wrażenie jakbym miał swoje najlepsze lata za sobą. Kiedyś nowe pomysły wyciągałem tak po prostu z rękawa. Chodziłem po wodzie. Czasem wzbijałem się w powietrze na czarnych skrzydłach. Przeniosłem górę. Dwa razy. Lewą ręką. W jedną noc potrafiłem z drobną pomocą kofeiny stworzyć cud. Normalnie cud, tylko taki świecki.
A teraz co? Chciałbym napisać, że ostatnio też robiłem coś naprawdę cool, ale nie mam o czym. Wakacyjny leń i stagnacja. Ostatnio czego bym nie wziął w swoje dłonie zawsze się rozsypywało. Od półtora miesiąca próbowałem zbudować programator AVR. Najpierw pod port LPT, a potem pod COM. Oczywiście nic z tego nie wyszło i przy moich próbach padł zasilacz z kompa i chyba spaliłem cztery atmegi, chociaż podczas ostatnich prób "coś drgnęło" i komp je rozpoznał. Jak się wkurzę to w końcu kupię sobie na allegro taki pod usb. Do tego walczę z ustawieniami na chochliku2 po przejściu z kdemod3 na kdemod(KDE 4.2), a na mojej uczelnianej maszynie po upgradzie systemu padło montowanie przez NFS. Grrr... Mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Ale pewnie i to by nie pomogło. Jedyną rzecz jaką udało mi się ostatnio zrobić to zintegrować laptop z komórką za pomocą bluetooth pod pingwinem, co nie było łatwe zważywszy, że w większości robiłem to z poziomu konsoli. Hmmm. W sumie to by się nawet nadawało jako materiał na następny wpis... Chyba mi znów moje ciemne informatyczne moce powracają.