Parę dni temu podczas robienia porządków znajomi znaleźli bardzo stary i dziwny laptop. Cegła to niesłychana, a ponieważ nie wiadomo co to dokładnie jest i czy jest sprawne dali mi do przejrzenia. Takim oto sposobem znalazłem sobie coś do zabawy w chwilach kiedy czekam na wyniki dynamiki molekularnej liczonej na klastrze. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem czemu to takie grube jest - laptop był połączony ze stacją dokującą. Ba, sam bez stacji posiada uchwyt w którym jest bateria i można go nosić jak walizkę. Po wygooglowaniu hasła "Compaq Armada 4120" miałem już mniej więcej parametry techniczne. "Procesor 266 MHz, dysk 4 GB, 64 RAM, matryca 13.9 cala". Aż mi łezka nostalgii stanęła w oku, bo to "coś" jest lepsze od mojego pierwszego komputera. Podpiąłem zasilacz, wcisnąłem przycisk Power i w napięciu oczekiwałem na reakcję. Mrok matrycy zmienił się w odcień szarości, po czym ochoczo popłynęła seria fosforycznych numerków. 16384 KB. Dawno nie czułem takiego entuzjazmu z powodu dźwięku "bip-bip" połączonego z komunikatami błędów BIOSa. It's alive! Po tylu latach jeszcze się uruchamia. Mój entuzjazm zgasił jednak następny komunikat: "Power-On Password: ". Od komputerów z hasłem do biosa, bardziej irytujący są tylko właściciele komputera z hasłem do biosa, którzy zapomnieli jakie jest hasło. Po cóż są zabezpieczenia komputerowe, jeśli nie po to by się z nimi mierzyć? Zabrałem się więc do dobierania do płyty głównej licząc na to, że jak w każdym komputerze, będzie zworka to przywrócenia ustawień fabrycznych. Mój pierwszy komputer miał więcej zworek niż kondensatorów. Ten compaq o dziwo nie ma ani jednej! Co począć? Sporo czasu mi zajęło sprawdzenie rad znalezionych w sieci, kiedy natknąłem się na informację, którą zdają się potwierdzać obserwacje. Hasło jest zapisywane w eepromie na płycie głównej. Czyli żeby złamać hasło trzeba odlutować chip, go przeprogramować lub odczytać je programatorem, a następnie wlutować z powrotem. Inna opcja to podmiana wspomnianego chipu na fabrycznie czysty i tę opcję mam zamiar w najbliższym czasie wypróbować. Stosowny eeprom dziś zakupiłem, więc może coś z tego wyniknie. W każdym razie z tutejszym administratorem sieci doszliśmy do wniosku, że skoro laptop nie ma żadnych interfejsów sieciowych i ma tak zabezpieczonego biosa to jest on jak taka forteca nie do pokonania. Ciekaw jestem, czy uda mi się pokonać fosę...
wtorek, lutego 10, 2009
"The Armada Fortress"
Parę dni temu podczas robienia porządków znajomi znaleźli bardzo stary i dziwny laptop. Cegła to niesłychana, a ponieważ nie wiadomo co to dokładnie jest i czy jest sprawne dali mi do przejrzenia. Takim oto sposobem znalazłem sobie coś do zabawy w chwilach kiedy czekam na wyniki dynamiki molekularnej liczonej na klastrze. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem czemu to takie grube jest - laptop był połączony ze stacją dokującą. Ba, sam bez stacji posiada uchwyt w którym jest bateria i można go nosić jak walizkę. Po wygooglowaniu hasła "Compaq Armada 4120" miałem już mniej więcej parametry techniczne. "Procesor 266 MHz, dysk 4 GB, 64 RAM, matryca 13.9 cala". Aż mi łezka nostalgii stanęła w oku, bo to "coś" jest lepsze od mojego pierwszego komputera. Podpiąłem zasilacz, wcisnąłem przycisk Power i w napięciu oczekiwałem na reakcję. Mrok matrycy zmienił się w odcień szarości, po czym ochoczo popłynęła seria fosforycznych numerków. 16384 KB. Dawno nie czułem takiego entuzjazmu z powodu dźwięku "bip-bip" połączonego z komunikatami błędów BIOSa. It's alive! Po tylu latach jeszcze się uruchamia. Mój entuzjazm zgasił jednak następny komunikat: "Power-On Password: ". Od komputerów z hasłem do biosa, bardziej irytujący są tylko właściciele komputera z hasłem do biosa, którzy zapomnieli jakie jest hasło. Po cóż są zabezpieczenia komputerowe, jeśli nie po to by się z nimi mierzyć? Zabrałem się więc do dobierania do płyty głównej licząc na to, że jak w każdym komputerze, będzie zworka to przywrócenia ustawień fabrycznych. Mój pierwszy komputer miał więcej zworek niż kondensatorów. Ten compaq o dziwo nie ma ani jednej! Co począć? Sporo czasu mi zajęło sprawdzenie rad znalezionych w sieci, kiedy natknąłem się na informację, którą zdają się potwierdzać obserwacje. Hasło jest zapisywane w eepromie na płycie głównej. Czyli żeby złamać hasło trzeba odlutować chip, go przeprogramować lub odczytać je programatorem, a następnie wlutować z powrotem. Inna opcja to podmiana wspomnianego chipu na fabrycznie czysty i tę opcję mam zamiar w najbliższym czasie wypróbować. Stosowny eeprom dziś zakupiłem, więc może coś z tego wyniknie. W każdym razie z tutejszym administratorem sieci doszliśmy do wniosku, że skoro laptop nie ma żadnych interfejsów sieciowych i ma tak zabezpieczonego biosa to jest on jak taka forteca nie do pokonania. Ciekaw jestem, czy uda mi się pokonać fosę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz